Co najmniej dziesięć osób zginęło, a 15 zostało rannych w czwartek na południu Libii, 650 km od Trypolisu, w wyniku eksplozji w składzie broni, który został zaatakowany przez grupę niezidentyfikowanych napastników - poinformowały źródła wojskowe.
Libijska telewizja podała, że napastnicy chcieli zrabować skład i spowodowali serię wybuchów. Według jednej z osób, które zostały ranne, wśród atakujących byli afrykańscy imigranci.
Również w czwartek doszło w Benghazi, na wschodzie kraju, do starć między wojskowymi jednostkami specjalnymi a islamistami. Zginęło trzech żołnierzy i trzech zostało rannych.
"Żołnierze zginęli w konfrontacji z uzbrojoną grupą, która usiłowała wtargnąć do miasta od wschodu" - poinformowało źródło w siłach specjalnych.
W czwartek rano zginął też w Benghazi od kul inny żołnierz, gdy uzbrojeni napastnicy ostrzelali samochód, którym jechali wojskowi.
Dwa lata po upadku Muammara Kadafiego i zwycięstwie rewolucjonistów wspieranych militarnie przez NATO kolejnym rządom w Libii wciąż nie udało się zapanować nad zbrojnymi milicjami stanowiącymi faktyczną władzę w kraju, który wciąż nie podźwignął się z chaosu.
Nowym władzom nie udało się stworzyć efektywnie funkcjonującej administracji ani rozbroić setek milicji zbrojnych. Programy ich demobilizacji i rozbrojenia zakończyły się fiaskiem, a milicje stanowią prawdziwą władzę w Libii.
Premier Ali Zidan ostrzegł w środę, że jego rząd nie będzie w stanie wypłacać wynagrodzeń pracownikom sektora publicznego i będzie musiał sięgnąć po pożyczki, jeśli milicje nie przerwą okupacji pól naftowych i portów, która blokuje eksport ropy. (PAP)
fit/ mc/
15165425 15165305 15165313 15165314 arch.