Wybory do Parlamentu Europejskiego na Litwie odbędą się już w najbliższą niedzielę, ale kampania wyborcza w ogóle nie jest widoczna.
Po znowelizowaniu ordynacji wyborczej, została ona sprowadzona głównie do nudnych debat w telewizji publicznej, które oglądają jedynie osoby zainteresowane.
W celu wyrównania szans na Litwie w czasie kampanii plakaty wyborcze można umieszczać jedynie na specjalnie wystawionych z tej okazji tablicach ogłoszeń. Tablice są małe, nieestetyczne i ta forma reklamy nie jest popularna.
Zabroniona jest też agitacja w telewizji i radiu w formie spotów reklamowych. Programy informacyjne unikają nawet wiadomości o udziale partii w kampanii wyborczej, bo mogą być posądzone o reklamę, za co grozi grzywna.
Kampania wyborcza sprowadza się więc do bezpłatnych debat w radiu i telewizji i do wrzucania ulotek do skrzynek pocztowych.
Z powodu niemrawej kampanii wyborczej i małej wiedzy o działalności PE przewiduje się, że udział w tych wyborach weźmie około 25 proc. wyborców.
Przy tak niskiej frekwencji szanse na zwycięstwo mają przede wszystkim partie, które posiadają stały i aktywny elektorat.
Prognozuje się, że Litewska Partia Socjaldemokratyczna, która obecnie w kraju znajduje się w opozycji, uzyska około 12 proc., partia konserwatywna Związek Ojczyzny-Litewscy Chrześcijańscy Demokraci - około 10 proc.
Sondaże przedwyborcze wskazują też, że pięcioprocentowy próg wyborczy przekroczy partia Porządek i Sprawiedliwość i Partia Pracy.
Niektórzy obserwatorzy uważają, że również Akcja Wyborcza Polaków na Litwie przekroczy próg wyborczy, bo jej elektorat zalicza się do najbardziej zdyscyplinowanych.
O 12 miejsc przypadających Litwie w PE będzie walczyło 265 kandydatów, reprezentujących 15 partii.
Aleksandra Akińczo(PAP)
aki/ klm/ kar/