Łódzcy policjanci zatrzymali 43-letniego pracownika firmy instalacyjno-gazowniczej, który doprowadził do pożaru w jednym z mieszkań na łódzkim Widzewie. Może mu grozić kara nawet do 10 lat więzienia.
Jak poinformowała w środę PAP rzeczniczka łódzkiej policji podinsp. Joanna Kącka, we wtorek po południu w jednym z mieszkań w bloku przy ul. Kazimierza w Łodzi doszło do pożaru. Według strażaków ogień rozprzestrzenił się w związku z niewłaściwie prowadzonymi pracami instalacyjno-gazowniczymi.
"Monter miał jedynie usunąć nieszczelność, lecz prawdopodobnie w wyniku rażącego lekceważenia przez niego środków ostrożności doszło do pożaru" - powiedziała Kącka. Z budynku ewakuowano kilkadziesiąt osób; na szczęście, nikt nie odniósł obrażeń.
W trakcie akcji gaśniczej 43-latek uciekł. Policjanci ustalili jego personalia. Okazało się, że mężczyzna został zatrudniony na umowę zlecenie dwa dni wcześniej. Funkcjonariusze skontaktowali się z nim telefonicznie; mężczyzna tłumaczył swoją ucieczkę szokiem.
Choć zobowiązał się do stawienia celem wyjaśnienia sprawy, w komisariacie pojawił się dopiero w środę rano. Został zatrzymany i osadzony w policyjnym areszcie. Śledczy przeprowadzili m.in. oględziny mieszkania i instalacji gazowej oraz przesłuchali świadków.
43-latek usłyszał zarzut sprowadzenia pożaru zagrażającego życiu lub zdrowiu wielu osób lub mieniu w wielkich rozmiarach. Grozi mu za to kara do 10 lat pozbawienia wolności. O jego dalszym losie zadecyduje prokuratura; policjanci chcą by sąd zastosował wobec mężczyzny tymczasowy areszt. (PAP)
szu/ bno/