Przypadkowy klient obezwładnił 20-latka, który z bronią w ręku napadł na stację paliw w Łodzi i zażądał 20 tys. zł. Sprawca zastraszył obsługę stacji dwoma pistoletami - jak się okazało - pneumatycznymi na kulki. Grozi mu 12 lat więzienia.
Wydarzenia rozegrały się na stacji paliw przy al. Włókniarzy w Łodzi.
Jak poinformował we wtorek PAP Adam Kolasa z łódzkiej policji, na teren stacji wszedł młody mężczyzna w okularach przeciwsłonecznych; na głowie miał wełnianą czapkę. 20-latek wyjął dwa pistolety. Pracownikom stacji powiedział, że jest zdesperowany, bo jest ciężko chory i zażądał wydania 20 tys. zł; przekazał im też torbę foliową, aby do niej spakowano pieniądze.
Napad zauważył przypadkowy klient, który przyjechał na stację zrobić zakupy.
"Mężczyzna zdecydowanym krokiem podszedł do napastnika z zamiarem obezwładnienia i wytrącenia mu pistoletów. Przewrócił sprawcę napadu na ziemię. Wówczas przyłączył się do niego pracownik stacji i wspólnymi siłami obaj unieszkodliwili napastnika" - relacjonował Kolasa. Druga osoba z obsługi stacji wezwała policjantów, którzy zatrzymali 20-latka.
Jak się okazało napastnik posługiwał się pistoletami pneumatycznymi na kulki, które nie wymagają pozwolenia na broń. 20-latek dotąd nie był notowany. Za napad grozi mu kara do 12 lat więzienia. Prokuratura wystąpiła do sądu z wnioskiem o jego aresztowanie. (PAP)
szu/ bos/