Grupa osób, które wystąpiły lub zamierzają wystąpić z Kościoła katolickiego spotkały się w sobotę przed łódzką bazyliką archikatedralną. Na drzwiach świątyni przykleili akty apostazji.
Jak wyjaśnili, manifestacja była protestem przeciwko przepisom, które utrudniają wystąpienie z Kościoła. Podkreślali, że tylko w naszym kraju procedura trwa bardzo długo. "Chodzi nam przede wszystkim o to, by pokazać, że istniejemy i że wcale nie jest nas tak mało" - mówili.
W trakcie manifestacji, którą zorganizował m.in. Ruch Palikota rozdawano ulotki zachęcające do apostazji. Akcja przebiegała spokojnie.
Apostazja, czyli z greki "odstąpienie, bunt" oznacza odejście od wiary chrześcijańskiej. Kościół zwykle wymaga, aby oświadczenie o wystąpieniu było potwierdzone przez świadków.
Niektórzy próbują omijać ścieżkę kościelną i - uznając, że nie są członkami tej wspólnoty - próbują wystąpić z Kościoła rzymskokatolickiego na drodze cywilnoprawnej, składając w macierzystej parafii oświadczenie woli tej treści i chcąc, aby zostało to odnotowane w aktach parafialnych, np. w księdze ochrzczonych.
Kilka takich przypadków było badanych przez polskie sądy administracyjne. Występujący z Kościoła chcieli, aby Generalny Inspektor Ochrony Danych Osobowych kontrolował, czy parafie dokonują adekwatnych zmian w swoich aktach. Takiej możliwości jednak nie ma, bo ustawa o ochronie danych nie pozwala mu badać kościelnych rejestrów, które - podobnie jak bazy danych np. ABW czy CBA - są spod niej wyłączone.
Wojewódzki Sąd Administracyjny w Warszawie stoi na stanowisku, że taki stan prawny jest zgodny z prawem europejskim. (PAP)
jaw/ mzk/ bos/