Na karę trzech lat i czterech miesięcy więzienia skazał w środę łódzki sąd okręgowy 33-letniego Andrzeja B., oskarżonego o napad z bronią gazową na bank 12 lat temu. Mężczyzna po latach ukrywania sam zgłosił się na policję, a przed sądem dobrowolnie poddał się karze.
Na środowej rozprawie oskarżony złożył wniosek o ograniczenie przewodu sądowego i zaproponował dla siebie karę 3 lat i czterech miesięcy więzienia. Zgodził się na to prokurator i sąd wymierzył mu taką karę.
Wyrok jest nieprawomocny.
Do napadu na bank w dzielnicy Łódź-Górna doszło w październiku 2000 roku. Trzej sprawcy zamaskowani kominiarkami wtargnęli do placówki; mieli ze sobą pistolety gazowe. Czwarty z bandytów stał na tzw. czatach.
Napastnicy sterroryzowali kasjera i ukradli ponad 24 tys. zł. Pracownik banku uruchomił alarm; napastnicy zbiegli.
Wkrótce po napadzie jeden z bandytów sam zgłosił się na policję; kolejnego zatrzymano kilka lat temu we Włoszech. Obaj zostali już wcześniej skazani. Trzeci ze sprawców - domniemany organizator napadu - zmarł i postępowanie wobec niego umorzono.
Andrzej B. był poszukiwany listem gończym; ukrywał się za granicą. W końcu po 11 latach od napadu sam, jesienią ub. roku, zgłosił się na łódzką policję i przyznał do udziału w napadzie. Twierdził, że nie ma już możliwości dalszego ukrywania się i unikania odpowiedzialności karnej.
Groziła mu kara do 15 lat więzienia. (PAP)
szu/ pz/