Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na

Łukaszenka: Mamy środki, by łamiącym prawo pokazać ich miejsce

0
Podziel się:

Prezydent Białorusi Alaksandr Łukaszenka oznajmił w piątek, że "klaskaniem na
placach nie rozwiąże się problemów" i zapewnił, że państwo "ma środki i siły, aby tym, którzy
naruszają prawo pokazać ich miejsce".

Prezydent Białorusi Alaksandr Łukaszenka oznajmił w piątek, że "klaskaniem na placach nie rozwiąże się problemów" i zapewnił, że państwo "ma środki i siły, aby tym, którzy naruszają prawo pokazać ich miejsce".

W ten sposób szef państwa skomentował milczące protesty odbywające się na Białorusi w ostatnich tygodniach. Łukaszenka mówił o nich na uroczystym spotkaniu poświęconym obchodom Dnia Niepodległości 3 lipca; jego wypowiedź podała oficjalna agencja BiełTA.

"Wszyscy, którzy muczą i ryczą na placach - a popatrzyliśmy na nich - to nie są biedni ludzie. To czego oni potrzebują? Im potrzebny jest chaos i skandal w kraju, a do tego nie możemy dopuścić. Państwo ma środki i siły, by tym, którzy naruszają prawo i konstytucję pokazać ich miejsce" - mówił.

Nawiązał też do kwietniowego zamachu bombowego w mińskim metrze, w którym zginęło 15 osób. Jak ocenił, to wydarzenie potwierdza, że "kiedy tylko zaczyna się chaos i brak kontroli, chociażby niewielki, chociażby na niektórych placach i ulicach, to od razu pojawiają się problemy, które prowadzą do rozlewu krwi".

"Nie możemy do tego więcej dopuścić, nie tylko w Mińsku, ale i na terytorium całej Białorusi" - zaznaczył Łukaszenka.

Mówił dalej: "Ci, którzy wzywają ludzi do buntu, realizują własne cele. Nie jest im potrzebna Białoruś dostatnia, bogaty naród, ani sprawiedliwość. Im potrzebne są wstrząsy i chaos. Ale silne państwo, które ma poparcie narodu, odpowie zdecydowanie na wszelkie afery polityczne. We wszystkich czasach ci, którzy chcieli krwawych rewolucji, wystawiali na niebezpieczeństwo (...) życie i zdrowie ludzi i bezpieczeństwo państwa".

Łukaszenka oświadczył również, że Białoruś będzie jeszcze musiała walczyć o niepodległość. "Dzisiaj atakują nas i sprawdzają, jak twardzi jesteśmy. Jedni nienawidzą nas za to, że nie idziemy w jednym szeregu i nie tańczymy tak, jak zagrają w Brukseli. (...) Drugich doprowadza do szału, że u nas stanowiska państwowe nie są sprzedawane i kupowane, a narodowe miliardy nie są wyprowadzane do rajów podatkowych" - oznajmił.

Białoruski prezydent zapowiedział, że władze w ciągu najbliższych kilku miesięcy "z pewnością poprawią sytuację w gospodarce i ją ustabilizują".

Zauważył: "Niektórzy zaczęli nam przepowiadać bliską katastrofę. Mówili, że niby to już przed latem wydarzy się u nas krach, czy bankructwo, czy jeszcze coś okropnego. (...) Nie uda się! Ten, kto oczekuje krachu i katastrofy myli się w prognozach!" - zapewnił.

Milczące protesty, podczas których ludzie wychodzą na centralne place miast bez okrzyków, haseł i transparentów, jedynie klaszcząc i tupiąc, odbywają się na Białorusi w ostatnich tygodniach w każdą środę. Liczba ich uczestników to od kilkudziesięciu osób w mniejszych miejscowościach do kilku tysięcy w stolicy.

Uczestnicy zgromadzeń są zatrzymywani przez milicję. Do tej pory większość zatrzymanych była wypuszczana, pozostali - skazywani na 5-15 dni aresztu lub kary grzywny.

Z Mińska Anna Wróbel (PAP)

awl/ ap/

wiadomości
pap
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
PAP
KOMENTARZE
(0)