Trwa ładowanie...
Notowania
Przejdź na

Małopolskie: Kolejny dzień procesu "oszustki z Limanowej"

0
Podziel się:

W drugim dniu procesu Moniki B.-B. z Limanowej, oskarżonej o oszukanie 158
osób na kwotę pod 13 mln 200 tys. zł, przed sądem stanął mąż oskarżonej Stanisław B., któremu
prokuratura zarzuciła utrudnianie śledztwa.

W drugim dniu procesu Moniki B.-B. z Limanowej, oskarżonej o oszukanie 158 osób na kwotę pod 13 mln 200 tys. zł, przed sądem stanął mąż oskarżonej Stanisław B., któremu prokuratura zarzuciła utrudnianie śledztwa.

Stanisław B. nie przyznał się do winy. Prokuratura zarzuciła mu, że polecił pracownicom spakowanie dokumentacji kancelarii finansowo-ubezpieczeniowej swej żony i wykasowanie listów z poczty internetowej. W ten sposób - zdaniem prokuratury - utrudniał postępowanie karne. Spakowane dokumenty zatrzymała jednak policja.

W czwartek do Sądu Okręgowego w Nowym Sączu przyszły jedynie dwie oszukane osoby. Dzień wcześniej pokrzywdzeni mówili, że nie wszyscy wiedzieli o rozpoczęciu procesu, ponieważ prokuratura nie wysyłała zawiadomień, tylko poinformowała o terminie rozpoczęcia procesu przez ogłoszenie prasowe.

"Myślę, że wszyscy woleliby jak najszybciej o tym zapomnieć" - mówił PAP na sali rozpraw jeden z oszukanych. Monika B.-B. oferowała swoim klientom lokaty z korzystnym oprocentowaniem, wynoszącym nawet 18 proc. za kwartał. Zdaniem biegłych, była to piramida finansowa.

Pokrzywdzeni wyrażali przekonanie, że nie odzyskają zainwestowanych pieniędzy i nie dowiedzą się prawdy o interesach Moniki B.-B. Oskarżona przyznaje się bowiem do winy, ale odmawia wyjaśnień. Prokuraturze nie udało się wyjaśnić, gdzie znajdują się wyłudzone pieniądze.

Na wniosek pełnomocnika jednego z pokrzywdzonych sąd wyłączył jawność rozprawy oprócz wyjaśnień oskarżonych oraz ogłoszenia i ustnego uzasadnienia wyroku. Zdaniem sądu, jawność rozprawy mogłaby naruszyć interesy pokrzywdzonych.

W środę przed sądem Monika B.-B. przyznała się do winy i odmówiła składania wyjaśnień. Sąd odczytywał jej wyjaśnienia złożone w toku śledztwa. Kobieta opisywała w nich swojego wspólnika ze Śląska, który miał odbierać od niej pieniądze i wyznaczać oprocentowanie. Zgłaszała także brak w dowodach teczki i notesu z dokumentacją. Pod koniec śledztwa nagle przyznała się do winy, stwierdziła, że pomawiała niewinnego współpracownika ze Śląska i odmówiła wyjaśnień.

Sprawa wyszła na jaw w listopadzie 2009 r. Zaniepokojeni klienci firmy zawiadomili policję, że nie mogą się skontaktować z właścicielką kancelarii finansowej. Po kilku dniach Monika B.-B. sama zgłosiła się na komisariat. Pod koniec listopada prokuratura przedstawiła jej zarzuty wyłudzenia - początkowo 3 mln zł. W trakcie śledztwa organy ścigania przyjmowały zgłoszenia oszukanych klientów i modyfikowały kwotę oszustwa - najpierw do 7 mln zł, potem 13 mln 200 zł. (PAP)

hp/ pz/

wiadomości
pap
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
PAP
KOMENTARZE
(0)