Trwa ładowanie...
Notowania
Przejdź na

Markowski: blokada Sejmu - przejawem destrukcji demokracji

0
Podziel się:

Blokada Sejmu przez związkowców z Solidarności to przejaw powolnej
destrukcji demokracji - uważa politolog prof. Radosław Markowski. Tam, gdzie padały demokracje,
gdzie rodziły się autorytaryzmy, tak to się zaczynało - argumentuje.

Blokada Sejmu przez związkowców z Solidarności to przejaw powolnej destrukcji demokracji - uważa politolog prof. Radosław Markowski. Tam, gdzie padały demokracje, gdzie rodziły się autorytaryzmy, tak to się zaczynało - argumentuje.

Przyznał jednocześnie, że rząd niewystarczająco zadbał o wytłumaczenie Polakom, na czym polega reforma emerytalna.

Prezydent Bronisław Komorowski ocenił w środę, że związkowcy z Solidarności przekroczyli prawo, blokując w piątek Sejm. W przekonaniu prezydenta blokada była "zjawiskiem nieprawdopodobnie groźnym", które szkodzi polskiej demokracji.

PAP zapytała w czwartek prof. Radosława Markowskiego z Uniwersytetu Warszawskiego i Szkoły Wyższej Psychologii Społecznej w Warszawie, czy te obawy są uzasadnione.

Politolog ocenił, że blokada Sejmu to kolejny dowód na anarchizację życia publicznego w Polsce. "W Polsce następuje powolna destrukcja demokracji, podważanie jej fundamentów proceduralnych, aksjologicznych, instytucjonalnych" - powiedział.

Według Markowskiego obawy formułowane przez prezydenta Komorowskiego, a także m.in. b. prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego "nie są wydumane, te zagrożenia naprawdę istnieją". Kwaśniewski w radiowej Jedynce ocenił m.in., że doszło do przekroczenia prawa do demonstracji.

Jak przekonywał Markowski, "tam gdzie padały demokracje, gdzie rodziły się autorytaryzmy, tak to się zaczynało". "Niesłychane nakręcenie koniunktury emocjonalnej, świat biało-czarny, spiskowe teorie i ulica jako gniew ludu przeciwko skorumpowanym, złym elitom, które nic nie robią" - powiedział.

Politolog zwrócił uwagę, że w krajach o rozwiniętej demokracji związki zawodowe również organizują demonstracje, które - zaznaczył - często są znacznie liczniejsze niż piątkowy protest Solidarności. "Po pierwsze jednak związkowcy w tych krajach rozmawiają z rządem, są dla rządu partnerem dlatego, że nie wydają pieniędzy na opony marki Dunlop czy Continental, żeby smrodzić, tylko wydają je na zaplecze intelektualne w postaci think-tanków" - powiedział.

Jak zaznaczył, "te 2 tys. związkowców pod Sejmem to nic w stosunku do tego, co niemieckie związki zawodowe potrafią na ulicę wyprowadzić, czyli nawet 200-500 tys.". "Tam czasami też się odbywa coś, co przypomina nieprzyjemną zawieruchę, ale raczej są to incydentalne sprawy" - dodał.

Markowski podkreślił zarazem, że prawo do krytyki rządu jest niezbędną instytucją demokracji, jednak - zaznaczył - musi się ona odbywać w określonym porządku formalno-prawnym. Zdaniem politologa piątkowa blokada Sejmu była przekroczeniem tego porządku.

Jak zaznaczył, bezprawne pozbawianie kogokolwiek wolności jest w demokratycznym państwie niedopuszczalne. "Gdybym przyszedł do kogoś pod dom i zabronił mu przez kilka godzin wychodzić z niego, groził mu, że jak wyjdzie to go opluję, to pewnie ta osoba podniosłaby słuchawkę i zadzwoniła na policję, a policja by przyjechała i mnie stamtąd usunęła" - powiedział.

Zdaniem Markowskiego zastanawiające jest zatem, dlaczego ten mechanizm nie zadziałał podczas piątkowych wydarzeń pod Sejmem. "Nie wiem, czy w tym wszystkim pan Duda i jego kompani byli większym problemem, czy właśnie pasywność policji, która w normalnym państwie powinna z automatu działać, żeby przywrócić porządek" - ocenił.

Politolog uważa ponadto, że odpowiedzialność za eskalację agresji w życiu publicznym odpowiadają także media, które - powiedział - "absolutnie preferują awantury, a bardzo rzadko ustawiają kamery tam, gdzie dzieje się prawdziwa polityka na przykład w komisjach sejmowych".

Związkowcy z Solidarności zablokowali w piątek wszystkie wyjścia z terenu Sejmu w proteście przeciwko przyjętej tego dnia przez izbę ustawie dotyczącej podwyższenia wieku emerytalnego do 67 lat dla kobiet i mężczyzn. Wcześniej przedstawicieli związkowców nie wpuszczono na sejmową galerię.

Demonstranci blokowali Sejm przez kilka godzin, uniemożliwiając posłom jego opuszczenie. Barierki wokół gmachu powiązano łańcuchami. Decyzję o zakończeniu blokady podjęła Komisja Krajowa "S", która o godz. 18 zebrała się przed parlamentem.(PAP)

mzk/ son/ jbr/

wiadomości
pap
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
PAP
KOMENTARZE
(0)