Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na

Marokańczycy wybierają parlament; prodemokratyczni działacze bojkotują

0
Podziel się:

Marokańczycy wybierają w piątek parlament. Bojkot przyspieszonych wyborów
zapowiadają prodemokratyczni działacze, który uważają, że rządzący od 1999 roku monarcha, król
Mohammed IV, nie jest gotów na rzeczywiste zmiany.

Marokańczycy wybierają w piątek parlament. Bojkot przyspieszonych wyborów zapowiadają prodemokratyczni działacze, który uważają, że rządzący od 1999 roku monarcha, król Mohammed IV, nie jest gotów na rzeczywiste zmiany.

Jak pisze agencja Associated Press, na dobry wynik w głosowaniu mogą liczyć umiarkowani islamiści i koalicja partii popierających króla, jednak prawdziwym testem legitymizacji władz będzie to, ile osób pójdzie do urn.

Wybory są przyspieszone o 10 miesięcy, ponieważ król chce jak najszybszego utworzenia nowego rządu, który wdrożyłby reformy zaaprobowane 1 lipca w ogólnonarodowym referendum. W ten sposób władca Maroka zamierza zapobiec groźbie protestów, które w ostatnich miesiącach wstrząsnęły sąsiednimi krajami arabskimi.

Reformy polegają m.in. na przeprowadzeniu zmian w konstytucji, które mają umocnić rolę premiera i parlamentu oraz niezawisłość sądów. Jednak przekazanie części uprawnień króla na rzecz wybranych przedstawicieli nie spowoduje znacznego osłabienia jego pozycji; król nadal zachowa decydujący głos w kwestiach strategicznych.

Propozycje króla są kwestionowane przez tysiące Marokańczyków, którzy od kilku miesięcy raz w tygodniu protestują w głównych miastach Maroka. Ich zdaniem, działania Mohammeda VI nie przyniosą faktycznych prodemokratycznych reform. Demonstranci domagają się, by król zrezygnował z władzy w większym wymiarze oraz rozliczył się z korupcją i nepotyzmem w rządzie.

AP zauważa, że reputacja Maroka jako stabilnej demokracji w Afryce Północnej została nadszarpnięta ze względu na tegoroczne protesty. Niegdyś stabilna gospodarka drży w posadach z powodu wpompowania przez rząd sporej ilości pieniędzy w podniesienie płac i subwencji w celu uspokojenia ludzi zainspirowanych falą protestów arabskiej wiosny.

W trakcie kampanii przedwyborczej na ulicach miast nie było ani plakatów, ani nie odbywały się hałaśliwe wiece wyborcze; zamiast tego wywieszono suche oficjalne transparenty nawołujące Marokańczyków do "spełnienia obywatelskiego obowiązku", czy "uczestniczenia w zmianach, przez które obecnie kraj przechodzi" - pisze AP.

"Od 30 lat partie prezentują tych samych ludzi; mogliby przynajmniej zmienić swoich kandydatów" - przyznał w rozmowie z AP Hassan Rafik, sprzedawca warzyw w stolicy kraju, Rabacie. Mężczyzna nie zamierza głosować.

"Marokańczycy uważają, że poza reformą konstytucji praktycznie nic się nie zmieniło; oznacza to, że wybory w 2011 roku będą kopią wyborów z roku 2007 i dlatego najprawdopodobniej frekwencja będzie niska" - powiedział wysoki funkcjonariusz islamskiej Partii Sprawiedliwości i Rozwoju.

W wyborach z 2007 r. - pierwszych wyborach ze znaczącą obecnością obserwatorów międzynarodowych - frekwencja wyniosła zaledwie 37 proc.; niektórzy obserwatorzy obawiają się, że w tegorocznym głosowaniu udział weźmie jeszcze mniej ludzi.

Maroko, dzięki istnieniu wielu partii politycznych i regularnym wyborom, było jasnym punktem wśród innych dyktatur w regionie. Wszystko jednak zmieniło się wraz z arabskim przebudzeniem, w wyniku którego obaleni zostali autorytarni dyktatorzy w Tunezji, Libii i Egipcie - zwraca uwagę AP i dodaje: obecny system polityczny, który utrzymuje wybory lecz pozostawia faktyczną władze w rękach króla nie wygląda na liberalny.

Do głosowania w tym 32-milionowym kraju uprawnionych jest ok. 13 mln ludzi. Lokale wyborcze będą czynne do godziny 20 czasu polskiego.(PAP)

cyk/ ro/

10268261 arch.

wiadomości
pap
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
PAP
KOMENTARZE
(0)