Stołeczna policja wyjaśnia przyczyny eksplozji i pożaru auta pracownika naukowego jednej z warszawskich uczelni prywatnych. Jak dowiedziała się PAP, do wybuchu doszło w nocy z czwartku na piątek w podwarszawskim Komorowie.
"Mogę potwierdzić, że wyjaśniamy taką sprawę. Na miejscu są policyjni eksperci. Rozpatrujemy różne hipotezy, na razie nie możemy wykluczyć udziału w sprawie osób trzecich" - powiedział PAP rzecznik komendanta stołecznego policji, Marcin Szyndler.
Dodał, że policjanci zostali wezwani ok. godziny pierwszej w nocy. Gdy przyjechali na miejsce, zobaczyli płonący samochód stojący na zadaszonym podjeździe tuż przy domu. "Ponieważ zaczęły płonąć drzwi budynku, musieli wydostać z niego właściciela. Nic mu się jednak nie stało" - zaznaczył.
Eksplozja była tak silna, że powypadały szyby z okien okolicznych domów.
Jak dowiedziała się nieoficjalnie PAP ze źródeł zbliżonych do śledztwa, początkowo funkcjonariusze sądzili, że doszło do zwykłego pożaru. Podczas wstępnych oględzin stwierdzili jednak, że mogło dojść do podłożenia np. ładunku wybuchowego. Wyjaśnić mają to eksperci. (PAP)
pru/ pz/ jra/