Zdaniem dr Marka Migalskiego z Uniwersytetu Śląskiego, zrównanie się w sondażach poparcia dla PiS i PO oznacza, że w rzeczywistości większą popularnością cieszy się partia rządząca.
Zgodnie z badaniem PBS DGA (przeprowadzonym w dniach 26-27 maja) przedstawionym w środowej "Gazecie Wyborczej", PiS i PO cieszą się 28 proc. poparciem; z sondażu GfK Polonia (25-27 maja) dla środowej "Rzeczpospolitej" wynika, że Platforma ma 28 proc. poparcia, a PiS - 27.
Według Migalskiego, podobny wynik liderów sondaży oznacza, że PiS jest bardziej popularny niż PO, ponieważ w badaniach opinii jest zawsze "niedoszacowany", a PO "przeszacowana". "Gdyby te badania przedstawiały rzeczywiste nastroje społeczne, to PiS odniósłby zwycięstwo" - uważa politolog.
Migalski zwrócił uwagę na fakt, iż strata 3 proc. poparcia dla PO jest powiązana ze wzrostem notowań koalicji Lewica i Demokraci (według sondażu "GW" z 12-13 maja PO miała 31 proc. poparcie). Jak zaznaczył, nie jest to być może "dokładnie ten sam elektorat", jednak taka zależność może wskazywać na pojawienie się pewnego stałego trendu.
Zdaniem politologa, powrót na scenę polityczną b. prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego i jego poparcie dla LiD jest poważnym wyzwaniem dla Platformy. Konsolidująca się lewica - według Migalskiego - może zniechęcić do PO tych liberalnych wyborców, którzy popierają tę partię jedynie z racji "antypisowskiego" charakteru.(PAP)
knf/ par/ gma/
