Trwa ładowanie...
Notowania
Przejdź na

Miller: MON powinno przeznaczać więcej środków na zamówienia krajowe

0
Podziel się:

Resort obrony narodowej powinien jak najwięcej środków przeznaczać na
zamówienia w polskich firmach zbrojeniowych, zamiast szukać sprzętu przede wszystkim na rynkach
zagranicznych - uważa szef SLD Leszek Miller.

Resort obrony narodowej powinien jak najwięcej środków przeznaczać na zamówienia w polskich firmach zbrojeniowych, zamiast szukać sprzętu przede wszystkim na rynkach zagranicznych - uważa szef SLD Leszek Miller.

Miller zapowiedział, że trudną sytuacją w polskim przemyśle zbrojeniowym będzie chciał zainteresować Radę Bezpieczeństwa Narodowego, której jest członkiem.

Przewodniczący Sojuszu odwiedził w środę Zakłady Mechaniczne Bumar-Łabędy w Gliwicach, których załoga jest zaniepokojona zawieszeniem wartego blisko miliard złotych kontraktu na dostawę 204 wozów zabezpieczenia technicznego dla indyjskiej armii.

Szef Sojuszu powiedział, że opinia publiczna powinna jak najszybciej poznać szczegóły dotyczące zawieszenia realizacji kontraktu. "My, posłowie, też się tym interesujemy, bo chcielibyśmy wiedzieć - jeśli kontrakt jest zły, to dlaczego został podpisany (); czy ci, którzy popełnili błąd, poniosą jakieś konsekwencje" - powiedział. Wyraził nadzieję, że kontraktu indyjskiego nie trzeba będzie zablokować i wystarczy zmienić warunki tej umowy.

"Nie ma drugiej firmy pancernej w Polsce i w razie poważnego kryzysu międzynarodowego, a nie daj Boże wojny, ta fabryka musi przetrwać" - podkreślił z kolei lider śląskiego SLD Zbyszek Zaborowski.

Miller skrytykował strategię rządu w odniesieniu do polskiego przemysłu zbrojeniowego. Ocenił, że pieniądze polskich podatników powinny być lokowane w polskim przemyśle zbrojeniowym. "Trzeba promować własny przemysł, bo w ten sposób promuje się tworzenie miejsc pracy. Jak ktoś tego nie rozumie, to nie ma kwalifikacji do pełnienia ważnych funkcji państwowych" - zaznaczył.

Jak mówił szef Sojuszu, resort obrony dysponuje kwotą ok. 30 mld zł. Gdyby tylko trzecia część tej kwoty była przeznaczana na zakupy w polskim przemyśle zbrojeniowym, sytuacja Bumaru byłaby zupełnie inna; dziś zakupy w polskich firmach zbrojeniowych nie przekraczają 6 mld zł - stwierdził. Zaznaczył też, że MON przeznacza jedynie 0,5 proc. swojego budżetu na badania naukowe.

Przewodniczący Związku Zawodowego Przemysłu Elektromaszynowego w gliwickim zakładzie Andrzej Sypek powiedział, że dla załogi najbardziej bulwersujące jest właśnie wstrzymanie finansowania kontraktu indyjskiego. Ta umowa gwarantuje zatrudnienie w Bumarze-Łabędy na poziomie 2 tys. pracowników i kooperantów. Sypek przypomniał, że zakład w ostatnich trzech latach przeszedł poważną restrukturyzację zatrudnienia, zwolniono około 3 tys. osób.

Związkowcy nie rozumieją też decyzji o wstrzymaniu projektów badawczo-rozwojowych na wieżę bezzałogową i nowoczesny wóz bojowy piechoty i czołgu na bazie platformy Anders.

Zaborowski ocenił, że kontrakt indyjski jest ważny, aby firma działała; według niego nie uda się jej przetrwać jedynie remontując czołgi i produkując wieże do Rosomaka. Przyszłością fabryki jest produkcja platformy Anders - dodał Zaborowski. "Uzyskaliśmy zobowiązanie ministra obrony narodowej i ministra skarbu, że ten projekt (produkcji platformy Anders-PAP) będzie odblokowany po przygotowaniu założeń taktyczno-technicznych" - powiedział poseł i dodał, że już zostało odblokowane finansowanie projektu na wieżę bezzałogową.

Wart prawie miliard złotych (275 mln dolarów) kontrakt na dostawę 204 wozów WZT-3, na bazie podwozia czołgu PT-91, podpisano w Indiach 17 stycznia. WZT-3 służą do obsługi technicznej czołgów uczestniczących w działaniach bojowych. Mogą być wykorzystane do każdego rodzaju specjalistycznych prac technicznych i ratowniczych, w tym chemicznych i przeciwpożarowych.

Było to największe od wielu lat zlecenie dla polskiego przemysłu zbrojeniowego i jedno z największych polskich zamówień eksportowych w ostatnich latach. Szybko pojawiły się jednak wątpliwości, czy zostanie zrealizowany. Związkowcy alarmowali, że trzy lata na jego realizację to termin niezwykle napięty. Później pojawiły się głosy, że nowe kierownictwo grupy Bumar rozważa nawet zerwanie kontraktu, uważając go za nieopłacalny. Zdaniem związkowców oznaczałoby to koniec gliwickiego zakładu.

W maju br. nowy prezes Bumaru Krzysztof Krystowski podkreślał, że w sytuacji, w której poprzednie zarządy Bumaru, a także ZM Bumar-Łabędy, odwołano za sposób zawarcia kontraktu, konieczne jest przeanalizowanie jego opłacalności, a także dokonanie oceny możliwości realizacji. O woli Bumaru do renegocjacji kontraktu indyjskiego mówił też przed miesiącem wiceminister skarbu Rafał Baniak. Według resortu głównym powodem są zawirowania dotyczące partnera hinduskiego - aresztowanie i odwołanie prezesa spółki, a także wątpliwości odnośnie podpisanego aneksu.

Prezes Bumaru-Łabędy potwierdził w środę nieoficjalne informacje, że przed kilkoma dniami polska delegacja złożyła wizytę w Indiach. Zaznaczył, że nie zna jeszcze rezultatu rozmów. "Mam nadzieję, że rezultaty będą takie, że pozwolą na zrealizowanie kontraktu" - powiedział Andrzej Szortyka. Wskazał, że kluczową sprawą jest zdolność do wykonania kontraktu i uzgodnienia terminów dostaw, być może także ilości pojazdów. W ocenie Szortyki najbliższe lata będą dla firmy najtrudniejsze, w drugiej połowie dekady fabryka powinna już produkować nowe bojowe wozy piechoty i nowe czołgi podstawowe.

Bumar-Łabędy należy do grupy Bumar - głównego polskiego dostawcy i eksportera uzbrojenia oraz sprzętu wojskowego. Grupa Bumar skupia 35 przedsiębiorstw zatrudniających łącznie blisko 10 tys. osób. Jej ubiegłoroczne przychody wyniosły ok. miliarda dolarów. (PAP)

kon/ son/ gma/

wiadomości
pap
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
PAP
KOMENTARZE
(0)