Szef SLD Leszek Miller spotka się w piątek po południu z prezydentem Francji Francois Hollande'm, który tego dnia będzie gościł w Warszawie. Miller w czasie rozmowy chce m.in. wesprzeć polski rząd w negocjacjach dotyczących nowego wieloletniego budżetu UE.
"Mam zaszczyt zostać przyjętym przez prezydenta Francji w rezydencji ambasadora francuskiego w piątek o godz. 17.15" - powiedział Miller na czwartkowej konferencji prasowej w Sejmie.
Zapowiedział, że będzie przedstawiał punkt widzenia opozycji, który oznacza wsparcie rządu. "Uważam, że w takich ważnych momentach, jak ubieganie się o pieniądze na najbliższe kilka lat, w Polsce powinien zostać wypracowany konsensus. Premier, który w imieniu rządu polskiego negocjuje, powinien mieć świadomość, że jest popierany nie tylko przez własny obóz polityczny, ale także przez przynajmniej część opozycji" - zaznaczył lider Sojuszu.
Według Millera piątkowe przemówienie francuskiego prezydenta na forum połączonych izb polskiego parlamentu dotyczyć będzie zapewne trzech kwestii. "Po pierwsze bilateralne stosunki polsko-francuskie, ocena tych stosunków i jakieś nowe inicjatywy, które by tę współpracę ożywiły; po drugie - sytuacja w UE i punkt widzenia pana prezydenta Hollande'a, co robić, aby dalej integrować Europę, ominąć rozmaite zagrożenia, które mają miejsce. Trzecia kwestia to punkt widzenia pana prezydenta Hollande'a jako francuskiego socjalisty" - powiedział szef Sojuszu.
Jego zdaniem, Hollande "nie będzie od takiej identyfikacji uciekał". "Zwłaszcza jego dotychczasowa działalność na arenie europejskiej pokazuje, że wszędzie tam, gdzie zgłasza nowe propozycje, jak uzupełnienie paktu fiskalnego aktem na rzecz rozwoju i wzrostu, to są postulaty francuskiej czy szerzej - europejskiej lewicy" - zaznaczył Miller.
Hollande, który w piątek przybywa do Warszawy, spotka się z prezydentem Bronisławem Komorowskim, premierem Donaldem Tuskiem, a także wygłosi przemówienie przed zgromadzeniem posłów i senatorów.
Szef SLD odniósł się też do toczących się negocjacji dotyczących wieloletniego budżetu UE i spotkań, które w tej sprawie od wtorku odbywa Donald Tusk. W ocenie Millera najgorszym sygnałem, jaki mógłby popłynąć w tej sytuacji, byłoby nieprzyjęcie budżetu.
"To byłoby nawet nie tyle groźne z powodów ekonomicznych czy finansowych, jako że w Unii są mechanizmy, aby przyjąć coś w rodzaju prowizorium budżetowego, ale byłby to fatalny sygnał polityczny wskazujący na to, że UE się rozsypuje, że czołowi liderzy europejscy nie potrafią wypracować kompromisu i że przyszłość UE jest pod znakiem zapytania" - uważa lider Sojuszu. Dlatego też - przekonywał Miller - należy uczynić wszystko, aby perspektywa budżetowa została na szczycie UE przyjęta.
Jego zdaniem jednak, "rysuje się kompromis, o który warto walczyć". "Z doniesień, które wczoraj napłynęły wygląda na to, że jest ustalona kwota, która wynika z 2,4 proc. PKB dla danego kraju - kwota na Fundusz Spójności. To by oznaczała, że Polska może uzyskać 74 mld euro, czyli ponad 296 mld zł, a to byłoby bardzo blisko tej granicy 300 mld zł, a więc tę kwotę, o którą Polska się od wielu lat stara. Jeżeli do tego dołożymy ponad 130 mld zł na politykę rolną, co jest możliwe, to będzie to kwota zupełnie przyzwoita" - ocenił szef SLD.
Wyraził jednocześnie opinię, że tak samo ważna jak starania o nowe środki dla Polski jest ocena wydatkowania dotychczasowych. "Z tym nie jest niestety dobrze - na przestrzeni ostatnich lat uzbierała się suma ponad 150 mld złotych, których nasz kraj nie potrafił wykorzystać. W niektórych segmentach rzeczy są bardzo niepokojące - jeśli zdamy sobie bowiem sprawę, że tylko 5 proc. możliwych do pozyskania środków Polska wykorzystała na modernizację kolei, to trzeba bić na alarm" - podkreślił. (PAP)
mkr/ par/ gma/
