Mongolia, przeżywająca dzięki swoim zasobom mineralnym bezprecedensowy boom gospodarczy, wybiera w środę nowego prezydenta. Podział naturalnych bogactw kraju i rola zagranicznych inwestorów jest w związku z tym w centrum politycznej debaty.
Obserwatorzy spodziewają się, że obecny szef państwa Cachiagijn Elbegdordż wygra w nich drugą kadencję, którą wykorzysta na dalsze przyciąganie inwestorów zagranicznych oraz do dalszego wzrostu gospodarczego Mongolii, który w 2011 r. wyniósł 17,5 proc. i spadł do 12,3 proc. w roku ubiegłym.
Do gospodarczego ożywienia doszło w Mongolii po przybyciu zagranicznych potentatów górniczych, jak koncern Rio Tinto, który podjął wydobycie ogromnych mongolskich zasobów węgla, miedzi i złota.
Ta anglo-australijska spółka i kanadyjska firma Turquoise Hill Resources wspólnie wybudowały kopalnię na wielkim złożu miedzi i złota Oju-Tołgoj, która ma wydobywać rocznie 450 tys. koncentratu miedzi i 330 tys. uncji złota oraz srebro i molibden. Wartość złóż Oju-Tołgoj oceniana jest na 6,2 mld dolarów. Kopalnia, kiedy osiągnie pełną zdolność wydobywczą w 2020 roku, będzie miała - jak się ocenia - udział w PKB kraju w wysokości jego jednej trzeciej.
Przedstawiciele rządu chcą, by dochody z kopalni były trzymane w banku z siedzibą w Mongolii, czemu Rio Tointo jest przeciwna.
W 2011 roku inwestycje zagraniczne w Mongolii wzrosły według rządu czterokrotnie, do 5 mld dolarów. Mongolia w zeszłym roku okrzyknięta została Państwem Górniczym Roku, a prestiżowe nagrody Asia Mining Awards, przyznawane w branży poszukiwawczej, górniczej, finansów górniczych oraz inwestycji przypadły przedsiębiorstwom z Mongolii i Australii.
Przeciwnicy Elbegdordża wskazują jednak na pogłębiającą się przepaść społeczną i szkody dla środowiska naturalnego w związku z eksploatacją górniczą.
W związku z inwestycjami zmienia się też gwałtownie pejzaż stolicy kraju Ułan Bator, w którym jak grzyby po deszczu powstają luksusowe magazyny.
Według Dżargałsajchana Dambadardży, mongolskiego komentatora politycznego i prezentera telewizyjnego, wyborcy opowiedzą się raczej za obecnym prezydentem, "który jest bardziej przyjazny zagranicznym inwestycjom".
Głównym przeciwnikiem Elbegdordża jest Badmaanjambuu Bat-Erdene, kandydat Mongolskiej Partii Ludowej (MPL). MPL i Partia Demokratyczna ustępującego prezydenta tworzyły przez większą część ostatniej dekady koalicję parlamentarną.
Trzeci kandydat - Nacag Udwal z Mongolskiej Partii Ludowo-Rewolucyjnej (MPLR) jest zwolennikiem byłego prezydenta Nambara Enchbajara, który odsiaduje obecnie karę dwóch i pół lat więzienia za korupcję.
Bat-Erdene jest pomysłodawcą ustawy chroniącej środowisko, w którym przemysł górniczy doprowadza do niszczenia delikatnych ekosystemów.
Według Dżargałsajchana Dambadardży obaj rywale ustępującego prezydenta chcieliby poddać modyfikacjom zasady koncesji wydobywczych na Oju-Tołgoj.
Następnym problemem jest podział zysków generowanych przez firmy zagraniczne, z których nie korzystają najbiedniejsi Mongołowie.
Przeciwko prezydentowi wysuwane są oskarżenia o oszustwa, ale wielu wyborców uważa, że jest to strategia szkalowania. W tej sytuacji Bat-Erdene swoją kampanię skupił na tym, że sam ma "czyste ręce".
Jeśli żaden z kandydatów nie przekroczy progu 50 proc. głosów w pierwszej turze, druga odbędzie się 10 lipca.
Sondaże wskazują jednak na zwycięstwo w pierwszej turze Elbegdordża. Na niego będzie głosować większość wyborców w Ułan Bator, które jest tradycyjnie bastionem Partii Demokratycznej.
Ale "zakładanie, że zwycięży Elbegdordż, może doprowadzić do apatii wyborców" - uważa Julian Dierkes, ekspert ds. Mongolii w kanadyjskim Uniwersytecie Kolumbii Brytyjskiej.
W Mongolii przejście do demokracji po 1990 roku odbyło się w dużej mierze spokojnie, z wyjątkiem śmiertelnych zamieszek w 2008 r. spowodowanych zarzutami o oszustwa w wyborach parlamentarnych.
Nad przebiegiem wyborów czuwać ma ok. 300 obserwatorów międzynarodowych. (PAP)
klm/ ro/
14066229 int. arch.