Obecnie w Polsce nie ma realnego zagrożenia powodzią, ale mieszkańcy terenów południowych muszą się liczyć z możliwością wystąpienia podtopień - poinformował w środę minister spraw wewnętrznych i administracji Jerzy Miller.
Jak podkreślił, mimo stosunkowo wysokich temperatur dobowych, które powodują szybkie topnienie śniegu, sytuację ratuje fakt, że w południowej części Polski pokrywa śnieżna jest najcieńsza (najwięcej śniegu jest w północnej części kraju, najgrubsza warstwa w okolicach Białegostoku - PAP).
Minister poinformował również, że obecnie ryzyko lokalnych podtopień występuje w rejonie górnej Odry - w części południowo-zachodniej, a także w północnej części województwa świętokrzyskiego i środkowej Wisły. "Ze względu na najwyższe dobowe temperatury, następuje tam szybkie topnienia śniegu" - zaznaczył.
Dodał, że najgorszy scenariusz, przewidywany na najbliższe pięć dni zakłada, że do lokalnych podtopień - z powodu wysokich temperatur dobowych i przelotnych opadów deszczu - może dochodzi na większości obszarów południowej Polski. "Jeśli jednak nie będzie zatorów lodowych, to nie grozi nam przelanie wody przez wały powodziowe" - zapewnił. Uspokoił też, że w gotowości są lodołamacze, które mają usuwać ewentualne zatory.
Według danych MSWiA, stan alarmowy na rzekach występuje obecnie w dwóch miejscach na dopływie Bugu (Lubelszczyzna) i w Dolnej Odrze. Stanów ostrzegawczych jest 14.(PAP)
pru/ itm/ mow/