Polska ambasada w Pekinie przyłączała się w ramach współpracy konsularnej ambasad państw UE do wszystkich akcji i próśb o darowanie życia straconemu w Chinach Brytyjczykowi Akmalowi Shaikhowi - poinformował we wtorek w TVN24 zastępca rzecznika prasowego MSZ Grzegorz Jopkiewicz. Zaznaczył, że obecnie MSZ nie rozważa wystosowywania żadnych apeli w tej sprawie.
Nie bacząc na apele międzynarodowe, w Chinach stracono we wtorek rano w Urumczi (Region Autonomiczny Xinjiang) Brytyjczyka, skazanego w 2008 roku na karę śmierci za handel narkotykami. Była to pierwsza od pół wieku egzekucja obywatela kraju europejskiego w Chinach.
Wykonanie wyroku na 53-letnim Akmalu Shaikhu potwierdziła brytyjska ambasada w Pekinie oraz władze Xinjiangu.
Egzekucję potępił rząd w Londynie, który do ostatniej chwili bezskutecznie apelował o jego ułaskawienie, podobnie jak szereg organizacji broniących praw człowieka.
Shaikh został aresztowany w 2007 roku w Urumczi, a w 2008 roku skazany po półgodzinnym procesie za przemyt 4 kilogramów heroiny. Według rodziny, został zwabiony do Chin przez dwóch mężczyzn, którzy obiecali pomóc mu w zrobieniu kariery w muzyce pop.
Shaikh miał w Wielkiej Brytanii troje dzieci. Jego małżeństwo rozpadło się i w 2001 roku mężczyzna przyjechał do Polski, gdzie ponownie się ożenił i miał jeszcze dwoje dzieci.
W Polsce stan jego zdrowia psychicznego pogorszył się. Mężczyzna skończył jako bezdomny i zainteresowały się nim lokalne gangi narkotykowe - relacjonuje gazeta. Ich członkowie mieli obiecać mu karierę muzyczną w Chinach pod warunkiem, że będzie towarzyszył im w podróży do tego kraju. Następnie - według wersji samego Shaikha - na lotnisku powiedziano mu, że w samolocie jest tylko jedno miejsce i gangsterzy zachęcili go, by poleciał do Chin sam, przewożąc wręczoną mu walizkę. (PAP)
mzk/ par/ jra/