Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na

Muzeum Zofii Kossak: sądowy spór o skradzione niegdyś wachlarze

0
Podziel się:

O tym, do kogo należą skradzione kilkanaście lat temu z Muzeum Zofii Kossak
w Górkach Wielkich dwa wachlarze ozdobione przez Wojciecha Kossaka - do placówki, czy też do Ireny
S., która wystawiła je na sprzedaż - zadecyduje Sąd Rejonowy w Cieszynie.

O tym, do kogo należą skradzione kilkanaście lat temu z Muzeum Zofii Kossak w Górkach Wielkich dwa wachlarze ozdobione przez Wojciecha Kossaka - do placówki, czy też do Ireny S., która wystawiła je na sprzedaż - zadecyduje Sąd Rejonowy w Cieszynie.

Dyrektor Muzeum Śląska Cieszyńskiego, do którego należy górecka placówka, Marian Dembiniok w rozmowie z PAP zastrzegł, że dotychczas, mimo dwóch wyznaczonych rozpraw, proces się nie rozpoczął. Do Cieszyna nie dotarła Irena S. ani nikt, kto byłby jej pełnomocnikiem. Sąd nie wyznaczył jeszcze terminu kolejnej rozprawy.

Kradzież miała miejsce w 1993 roku. Łupem nieznanych nadal złodziei padły pamiątki rodzinny Kossaków - płótna i szkice Juliusza oraz Wojciecha Kossaków, a także ręcznie zdobione wachlarze, na których Wojciech Kossak namalował sceny z "Pana Tadeusza", korzystając z wizerunków swych bliskich.

Po włamaniu dzieła sztuki zostały umieszczone w rejestrze zabytków skradzionych lub wywiezionych za granicę.

Jedno płótno odnaleziono zaraz po kradzieży. Trzy lata temu odnaleziono drugi obraz. Zauważył go w internetowym katalogu jednego z warszawskich domów aukcyjnych Wojciech Szatkowski, wnuk Zofii Kossak. Cena wywoławcza obrazu wynosiła 2,8 tys. zł. Sprzedający - właściciel likwidowanego antykwariatu - najprawdopodobniej nie wiedział, z czym ma do czynienia. Płótno zostało wystawione jako dzieło nieznanego autora.

Również w 2006 roku policjanci z Warszawy w jednym z domów aukcyjnych znaleźli dwa wachlarze. Cena wywoławcza wynosiła 40 tys. zł. Rozpoznali je jako pochodzące z kradzieży w muzeum. W ten sposób policja dotarła do Ireny S., która tłumaczyła, że kupiła je w 1998 roku od zaufanej osoby. Kobieta twierdziła też, że nie miała pojęcia, iż pochodzą z kradzieży.

Dwa lata temu wachlarze powróciły do Górek Wielkich. Zostały poddane konserwacji. W ubiegłym roku zostały umieszczone na ekspozycji.

Obecnie Irena S. domaga się przed sądem wydania wachlarzy lub wypłacenia odszkodowania. Uważa, że kupiła je w dobrej wierze, a dodatkowo stała się ich właścicielką przez "zasiedzenie".

Muzealnicy z Górek Wielkich nie kryją żalu. Przypominają, że skradziony samochód po odnalezieniu przez policję wraca do właściciela. Szef placówki Dominik Dubiel dodał: "To smutne, że przy dziełach sztuki pojawiają się wątpliwości."

Szef Muzeum Śląska Cieszyńskiego Marian Dembiniok przyznał, że sytuacja jest kuriozalna. "Jeśli ktoś kupuje obraz Kossaka, to powinien sprawdzić, czy dzieło nie zostało skradzione. Wachlarze do momentu odnalezienia znajdowały się w rejestrze skradzionych dzieł sztuki. Nie sądzę, by ta pani sprawdzała pochodzenie wachlarzy. Jeśli jednak udowodni przed sądem, że kupiła je w dobrej wierze, sąd może jej je przyznać. Wtedy pozostanie nam tylko uczynić to samo, co zrobił Rejtan. Jestem jednak dobrej myśli" - powiedział.

Zofia Kossak-Szatkowska (I voto Szczucka) urodziła się 1890 roku. Była więźniarką KL Auschwitz II-Birkenau. W jej pisarskim dorobku są m.in. powieści "Krzyżowcy", "Pożoga" i "Bez oręża". Ostatnich 11 lat życia spędziła w Górkach Wielkich. Zamieszkała tam po powrocie z emigracji w 1957 roku. Po śmierci w 1968 roku spoczęła na góreckim cmentarzu.

Muzeum Zofii Kossak-Szatkowskiej w Górkach Wielkich powstało w 1973 roku. (PAP)

szf/ hes/ jra/

wiadomości
pap
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
PAP
KOMENTARZE
(0)