Szef SLD Grzegorz Napieralski uważa, że 7 czerwca, w wyborach do Parlamentu Europejskiego, Polacy mają wybór między kłócącą się prawicą a lewicą.
"Apelujemy, aby oddać głos na SLD-UP. Nie chcemy kłócącej się prawicy, która tak jak kiedyś Akcja Wyborcza Solidarność doprowadziła kraj do kryzysu gospodarczego. Oprócz PiS i PO jest dziś SLD i UP" - mówił w niedzielę w Łodzi na spotkaniu z dziennikarzami.
Lider Sojuszu zwrócił uwagę, że kiedy kandydaci SLD i UP jeżdżą w czasie kampanii wyborczej po kraju i rozmawiają z ludźmi, to PO i PiS organizują konwencje wyborcze. "Zamykają się w pomieszczeniach, wynajętych halach i przekonują siebie nawzajem wydając na to ogromne pieniądze" - ocenił.
Przypomniał, że nadchodzący tydzień kampanii wyborczej będzie ostatnią szansą na sprawdzenie tego, co proponują partie polityczne, co mają w swojej ofercie programowej.
Pytany o plany na ostatni tydzień kampanii wyborczej, powiedział, że Sojusz "będzie robił swoje". "To są spotkania, rozmowy z wyborcami" - dodał i poinformował, że wraz z Wojciechem Olejniczakiem ("jedynka" SLD-UP w Warszawie) przygotowuje dla wyborców niespodziankę.
Napieralski przyjechał do Łodzi wraz z wiceprzewodniczącą SLD Katarzyną Piekarską, aby wspomóc w kampanii kandydatkę Sojuszu w regionie łódzkim, Jolantę Szymanek-Deresz. Cała trójka prosto z Łodzi pojechała do Opoczna, gdzie w niedziele odbywają się - po raz pierwszy - prawybory.
Jak zaznaczyli politycy lewicy, będą tam nie tylko przekonywać do głosowania na kandydatów SLD-UP, ale również do pójścia na wybory. Jak twierdzą, są zaniepokojeni, że frekwencja w czerwcowych wyborach może być niska. A niska frekwencja spowoduje, ich zdaniem, że mandat polskiego europarlamentarzysty "będzie miał słabe przełożenie w Parlamencie Europejskim". (PAP)
jaw/ hes/