Oskarżony o udział w Holokauście John Demjaniuk powinien być traktowany "nawet na równi" z ocalałymi z obozu zagłady w Sobiborze, gdyż również on musiał pracować tam na rozkaz Niemców - mówił w poniedziałek podczas procesu w Monachium adwokat Demjaniuka, Ulrich Busch.
Jak relacjonują niemieckie media, uwaga ta wywołała oburzenia obecnych na sali sądowej świadków i krewnych ofiar Sobiboru, którzy przybyli na rozpoczęty w poniedziałek przed południem proces 89-letniego domniemanego byłego strażnika w obozie zagłady.
Na samym początku rozprawy Busch zarzucił sędziom i prokuraturze stronniczość.
Jak relacjonuje agencja dpa, adwokat wskazywał, że sądy uniewinniały niemieckich SS-manów, którzy tłumaczyli podczas procesów, iż wykonywali rozkazy. "Powstaje pytanie, jak to możliwe, że przełożeni i wydający rozkazy są niewinni, a podwładny jest winny?" - powiedział Busch. Oskarżył on sąd i prokuraturę o samowolę i stosowanie podwójnych standardów.
Według Buscha Demjaniuka należy postrzegać jako "ocalałego z Holokaustu", a nie jako mordercę. Porównał go do obecnych na sali rozpraw oskarżycieli posiłkowych, dawnych więźniów Sobiboru, którzy - jak mówił - pracowali w obozie, aby uniknąć śmierci w komorze gazowej.
Pochodzący z Ukrainy John Demjaniuk oskarżony jest o pomoc w zamordowaniu 27.900 Żydów w Sobiborze w 1943 roku. Jako wachman miał on pędzić ludzi do komór gazowych.
Główny dowód przeciwko pochodzącemu z Ukrainy Demjaniukowi to potwierdzenie służby w SS z numerem 1393. Według odręcznej notatki na dokumencie w marcu 1943 roku został odkomenderowany do Sobiboru. Obrońcy oskarżonego podważają autentyczność tego dokumentu.
Monachijski sąd zaplanował 35 dni procesowych do maja 2010 roku. Ciężko chory Demjaniuk może brać udział w rozprawach nie dłużej niż przez dwie 90-minutowe sesje dziennie. Stale obecni są w pobliżu lekarze.
Oskarżony został w poniedziałek przywieziony na salę sądową na wózku inwalidzkim, przykryty niebieskim kocem. Na głowie miał niebieską czapkę z daszkiem. Przez większość rozprawy miał zamknięte oczy.
Jeśli Demjaniuk zostanie uznany za winnego, grozi mu kara 15 lat więzienia.
Anna Widzyk (PAP)
awi/ ap/