Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na

Niemcy: Blaski i cienie budżetów obywatelskich

0
Podziel się:

Budżety partycypacyjne są w Niemczech w modzie - stosują je obecnie władze w
około stu gminach, a nowych uczestników stale przybywa. Jednak początkowy entuzjazm osłabł, krytycy
zwracają uwagę, na małą liczbę mieszkańców uczestniczących w podziale środków.

Budżety partycypacyjne są w Niemczech w modzie - stosują je obecnie władze w około stu gminach, a nowych uczestników stale przybywa. Jednak początkowy entuzjazm osłabł, krytycy zwracają uwagę, na małą liczbę mieszkańców uczestniczących w podziale środków.

Dzielnica Berlina Lichtenberg kojarzy się zwykle z mrocznym okresem w powojennej niemieckiej historii. Na tym terenie we wschodniej części miasta do upadku komunistycznej dyktatury w 1989 roku znajdowała się siedziba osławionej policji politycznej Stasi, wraz z zakładem karnym dla więźniów politycznych. Lichtenberg ma jednak także powody do dumy. W 2005 roku jako pierwsza dzielnica stolicy Niemiec wprowadziła budżet obywatelski.

"Przed naszym eksperymentem w Niemczech panowało przekonanie, że budżet partycypacyjny jest możliwy tylko w małych gminach i nie przyjmie się w dużych miastach" - mówi PAP Silwia Groeber z urzędu dzielnicy Lichtenberg. "Nasz przykład pokazuje, że to nieprawda" - zaznacza z dumą.

Jak wyjaśnia, rocznie z liczącej 260 tys. społeczności dzielnicy napływa około 250 propozycji zagospodarowania budżetu, przy czym ich liczba podlega dużym wahaniom z roku na rok. Szeroki system konsultacji pozwala wyselekcjonować od 60 do 75 najlepszych pomysłów, które następnie trafiają na szczebel polityczny i kierowane są do realizacji.

Według Groeber gros propozycji dotyczy zwykłych, codziennych problemów mieszkańców - dziur w jezdniach, chodników, ścieżek rowerowych czy ławek w parku oraz boisk sportowych. W związku ze starzeniem się społeczeństwa niemieckiego, coraz więcej propozycji napływa od seniorów i dotyczy ich codziennych bolączek.

W budżecie dzielnicy wynoszącym 670 mln euro większość wydatków ustalana jest odgórnie na szczeblu władz całego miasta. Władze dzielnicy Lichtenberg mogą rozdysponować we własnym zakresie jedynie niewielką część pieniędzy - 30 do 35 mln euro. Spora część tych środków przeznaczana jest właśnie na projekty obywatelskie - mówi Groeber.

Chociaż Lichtenberg uznał budżet obywatelski za sukces, inne berlińskie dzielnice nie kwapią się z naśladowaniem go. Zamożna mieszczańska dzielnica Charlottenburg wprowadziła jakiś czas temu budżet partycypacyjny, by wkrótce potem z niego zrezygnować. Podobnie stało się z Kreuzbergiem.

Nie wszędzie zainteresowanie udziałem w ustalaniu budżetu jest tak duże jak we wschodnim Berlinie. Władze gminy Beelen w Nadrenii Północnej-Westfalii postanowiły trzy lata temu "pójść z duchem czasu" i wprowadziły budżet partycypacyjny, jednak odzew wśród mieszkańców gminy okazał się więcej niż skromny.

"Ponieważ panuje moda na takie rozwiązanie, a były też sugestie ze strony polityków, postanowiliśmy spróbować" - mówi Mark Wisniewski z biura gminy liczącej 6,5 tys. mieszkańców. Pomimo szerokiego rozpropagowania akcji do tej pory wpłynęło tylko pięć propozycji - mówi Wisniewski. "Nie wiem, dlaczego tak jest" - odpowiada bezradnie, może w tym roku będzie lepiej. Niezrażone niepowodzeniami władze Beelen wezwały pod koniec grudnia ponownie do nadsyłania propozycji zagospodarowania środków na rok przyszły.

Szereg gmin, zniechęconych brakiem reakcji, wycofało się tymczasem z projektu. "Na naszych zebraniach zjawiało się w porywach 20 osób" - mówi z rezygnacją rzecznik Monheim am Rhein - gminy, która już po roku zrezygnowała z budżetu obywatelskiego.

Na brak zainteresowania nie mogą natomiast narzekać władze gminy Maintal w Hesji. Stronę internetową z informacjami o budżecie obywatelskim odwiedziło w dobiegającym końca roku 3,5 tys. osób. Zgłoszono 150 propozycji, z których podczas konsultacji społecznych wyselekcjonowano 40 pomysłów. Nie wszystkie uzyskały aprobatę radnych. Z powodów finansowych odrzucono między innymi propozycje budowy miejskiego kina.

Kai Masser z Instytutu Badań Administracji Publicznej w Speyer zwraca uwagę, że nie tylko mała liczba uczestników, ale także ich jednostronna struktura społeczna stawiają pod znakiem zapytania prawomocność budżetów partycypacyjnych. Uczestnikami są w przeważającej większości dobrze zarabiający mężczyźni w średnim wieku z wyższym wykształceniem - pisze Masser.

Jak powiedział PAP Christian Buerger z organizacji Samorządy w Jednym Świecie, obecnie około 100 gmin stosuje budżet partycypacyjny. "Widać wyraźną tendencję wzrostową" - zaznacza. Przymiarki robi 200 kolejnych samorządów.

We wrześniu w Bonn odbyło się spotkanie entuzjastów budżetu obywatelskiego z całych Niemiec. Tobias Fuhrmann z Uniwersytetu Administracyjnego w Hagen mówił uczestnikom konferencji, że budżet obywatelski jest skutecznym środkiem do wzmacniania dialogu między obywatelami, polityką i administracją, co przyczynia się do umocnienia lokalnej demokracji.

Fuhrmann ostrzegł przed nadużywaniem przez władze tej formy dialogu społecznego do konsolidacji budżetu, czyli cięć wydatków. Zdaniem Fuhrmanna główną przeszkodą uniemożliwiającą rozwój tej formy aktywności obywateli jest niechęć samorządowców do podzielenia się władzą z mieszkańcami. "Jeżeli (lokalna władza) zacznie traktować poważnie propozycje obywateli i pogodzi się z ograniczeniem swojej władzy, to budżety partycypacyjne będą mogły +rozwinąć skrzydła+" - podkreślił pracownik uczelni w Hagen.

Z Berlina Jacek Lepiarz (PAP)

lep/ ala/

wiadomości
pap
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
PAP
KOMENTARZE
(0)