Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na

Niemcy: Kontrowersyjne Jugendamty - nielubiane lecz potrzebne

0
Podziel się:

Urzędy do spraw młodzieży (Jugendamty) należą do najbardziej kontrowersyjnych
instytucji w Niemczech. Krytykowane są zarówno wtedy, gdy decydują o odebraniu rodzicom dziecka,
jak i wtedy, gdy zwlekają z interwencją, co nierzadko kończy się śmiercią dziecka.

Urzędy do spraw młodzieży (Jugendamty) należą do najbardziej kontrowersyjnych instytucji w Niemczech. Krytykowane są zarówno wtedy, gdy decydują o odebraniu rodzicom dziecka, jak i wtedy, gdy zwlekają z interwencją, co nierzadko kończy się śmiercią dziecka.

Nie tylko w Polsce działalność niemieckich Jugendamtów jest często przedmiotem krytyki. W Niemczech pracownicy instytucji, której zadaniem jest troska o dobro dziecka, też trafiają raz po raz na czołówki gazet, krytykowani z jednej strony za nadgorliwość, a z drugiej strony za opieszałość.

Jugendamty znajdują się między młotem a kowadłem, zarzuca się im albo "kradzież dzieci" albo bezczynność, gdy dziecko zostaje zakatowane przez rodziców, zanim urząd do spraw młodzieży zdąży podjąć interwencję - pisze dziennik "Sueddeutsche Zeitung". "Tak czy siak, Jugendamty są zawsze pod pręgierzem" - dodaje gazeta.

Opinię publiczną zbulwersowała w minionych latach między innymi śmierć Kevina z Bremy, którego znaleziono martwego w lodówce w mieszkaniu jego uzależnionego od narkotyków przybranego ojca, i dwuletniej Lea'i z Tirschenreuth w Bawarii, zagłodzonej na śmierć przez matkę, spędzającą całe dni przy komputerze. Prasa pisała w obu przypadkach o błędach popełnionych przez Jugendamty. Co tydzień w Niemczech umiera w takich okolicznościach dwoje lub nawet troje dzieci - twierdzi Stowarzyszenie Opieki nad Dziećmi.

W ubiegłym roku urzędy do spraw młodzieży odebrały czasowo rodzicom ponad 40 tys. dzieci, dochodząc do wniosku, że ich sytuacja rodzinna jest groźna dla ich zdrowia bądź życia. To rekordowa liczba ingerencji, wyższa o ponad 1700 przypadków od liczby interwencji w roku 2011. W porównaniu z rokiem 2007 liczba przypadków odebrania dzieci rodzicom wzrosła o 43 proc.

Wzrastająca liczba interwencji, kończąca się odebraniem dziecka, zaniepokoiła nawet kilka lat temu ówczesną minister ds. rodziny i młodzieży Ursulę von der Leyen. Pani minister zaapelowała do pracowników Jugendamtów, by podejmowali takie decyzje dopiero po "wnikliwej analizie sytuacji". Odebranie dziecka jest "drastyczną interwencją zarówno dla rodziców, jak i dla dzieci" - napominała von der Leyen.

Rzeczniczka prasowa obecnej szefowej resortu, Kristiny Schroeder, pytana przez PAP o ocenę pracy Jugendamtów, odpowiedziała, że nie znane są jej wypowiedzi pani minister na ten temat.

"Jugendamty są nieodzowne, choć nie są nieomylne; zapobiegły wielu tragediom" - podkreśla w rozmowie z PAP Cordula Lafne-Tietze z niemieckiego Stowarzyszenia Opieki nad Dziećmi (Kinderschutzbund) w Berlinie.

Jak zaznaczyła, pracownicy Jugendamtów nie działają samowolnie, a decyzja o odebraniu dziecka rodzicom poprzedzana jest gruntowną analizą sytuacji. Kierujemy dziecko do naszych placówek z zasady tylko wtedy, gdy rodzice odmawiają współpracy przy rozwiązywaniu problemów wychowawczych - zapewnia Lafne-Tietze. Urzędy stosują najczęściej ograniczone z czasie środki zapobiegawcze. Przy dłuższych interwencjach, związanych z ograniczeniem władzy rodzicielskiej, konieczna jest decyzja sądu.

Z danych Federalnego Urzędu Statystycznego wynika, że większość interwencji podejmowanych przez Jugendamty dotyczyła rodzin niemieckich. Jedna czwarta przypadków objęcia dzieci środkami zapobiegawczymi dotyczyła rodzin, w których co najmniej jeden rodzic nie był Niemcem.

Działalność niemieckich Jugendamtów była w przeszłości krytykowana przez część polityków w Polsce oraz polskie media ze względu na kontrowersyjne przypadki odbierania dzieci małżeństwom polsko-niemieckim lub polskim. Lafne-Tietze przyznaje, że większość skarg, napływających do jej stowarzyszenia, dotyczy kontaktów rozwiedzionych rodziców z dziećmi.

Komisja petycji Parlamentu Europejskiego przyjęła w zeszłym roku krytyczny raport w sprawie Jugendamtów. Komisja badała skargi rodziców z różnych państw UE, którzy zarzucali Jugendamtom utrudnianie lub wręcz uniemożliwianie im kontaktu z dzieckiem w przypadkach, gdy sąd orzekł dostęp rodzicielski pod nadzorem.

W Polsce głośne były sprawy rozwiedzionych Polaków mieszkających w Niemczech, którzy skarżyli się, że niemieckie instytucje uniemożliwiały im posługiwanie się językiem polskim w czasie nadzorowanych spotkań z dziećmi. Podobne problemy zgłaszali też rodzice z Francji i Włoch. Dwa lata temu Polska i Niemcy podpisały porozumienie o współpracy w zakresie mediacji transgranicznych w sprawach rodzinnych.

W swoim raporcie europosłowie zalecili utworzenie "odpowiedniego mechanizmu odwoławczego do rozpatrywania skarg" na Jugendamty. W rekomendacjach znalazło się także m.in. umożliwienie częstszych spotkań z rodzicami oraz dopuszczenie wszystkich języków i tłumaczeń ustnych podczas takich wizyt.

Jugendamty powstały w latach 20. XX wieku jako instytucja opiekująca się trudną młodzieżą, zdeprawowaną w wyniku wojny. Po dojściu do władzy w 1933 roku naziści włączyli sieć tych placówek do swojego systemu wychowawczego. Obecnie działalność urzędów do spraw młodzieży znajduje się w gestii niemieckich krajów związkowych.

Z Berlina Jacek Lepiarz (PAP)

lep/ woj/

wiadomości
pap
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
PAP
KOMENTARZE
(0)