Lekarze z Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Lekarzy alarmują, że w ciągu najbliższych dni szpitale zaczną pracować w systemie ostrodyżurowym, nie będą wykonywane planowane zabiegi - tak jak podczas strajku.
Lekarze podkreślają jednak, że spowodowane jest to tragiczną sytuacją finansową w służbie zdrowia, a nie protestem lekarzy.
Ogłaszając swoisty strajk, lekarze z OZZL chcą zwrócić uwagę na fakt, że zawsze pod koniec roku polskim szpitalom kończą się pieniądze i nie mają za co leczyć pacjentów. Pojawia się problem nadwykonań, a Narodowy Fundusz Zdrowia wymusza na nich odsyłanie pacjentów z kwitkiem, aby nie przekraczać wartości kontraktu.
Jak podkreśla przewodniczący OZZL Krzysztof Bukiel, warunkiem zakończenia _ strajku _ jest podniesienie składki na ubezpieczenie zdrowotne z 9 proc. do wysokości 10 proc. w 2010 roku. _ - Jeśli można w 20 dni uchwalić ustawę hazardową, to także spełnienie naszego postulatu jest wykonalne _ - powiedział Bukiel.
Jak informuje szef mazowieckiego oddziału OZZL Maciej Jędrzejowski, do _ strajku _ przystąpiło już 67 szpitali i wciąż przyłączają się kolejne. Dodał, że jeśli nie zostanie podniesiona składka, taka sytuacja będzie powtarzać się co roku.
Lekarze apelują do prezydenta Lecha Kaczyńskiego, by _ zmusił rząd i opozycję _ do pracy nad reformą służby zdrowia, proszą także premiera Donalda Tuska, by się z nimi spotkał.
ZOBACZ TAKŻE:
