Premier Norwegii Jens Stoltenberg zapewnił w niedzielę, na dzień przed wyborami do parlamentu, że pozostaje optymistą w kwestii wyniku, jaki uzyska jego ugrupowanie - Norweska Partia Pacy. W wywiadzie telewizyjnym podkreślił, że będzie decydować frekwencja.
Ostatnie sondaże przed poniedziałkowymi wyborami wskazują, że rządzący od 2005 roku Stoltenberg może stracić władzę. Nowy rząd powstanie najpewniej wokół Norweskiej Partii Konserwatywnej.
Oddając głos w przedterminowym głosowaniu w niedzielę w Oslo premier zapewnił jednak o swym "bardzo dobrym samopoczuciu", dodając, że "jest z natury optymistą". Wskazał, że wśród uprawnionych do głosowania ok. 3,6 mln osób aż około pół miliona dopiero w ciągu weekendu podejmuje decyzję, kogo poprze w wyborach.
W wywiadzie telewizyjnym w sobotę wieczorem Stoltenberg mówił, że zaczyna patrzeć raczej optymistycznie na wybory, ale ważne jest dla niego, "by wszyscy poszli głosować".
Oficjalnym dniem wyborów parlamentarnych jest poniedziałek, ale w 206 jednostkach administracyjnych, stanowiących mniej niż połowę norweskich gmin, lokale wyborcze otworzono już w niedzielę, by ułatwić mieszkańcom oddanie głosu.
Dziennik "Aftenposten" opublikował w niedzielę rano sondaż, który tak jak poprzednie prognozuje zwycięstwo prawicowej opozycji. Sondaż daje jej 54,3 proc., co przekłada się na 95 miejsc w 169-osobowym parlamencie. Lewica może liczyć na 39 proc. głosów.
Według obserwatorów wyborcy są znudzeni rządzącą Norwegią od dwóch kadencji koalicją czerwono-zieloną, którą oprócz Norweskiej Partii Pracy tworzą także Socjalistyczna Partia Lewicy oraz Partia Centrum.
Jeśli sondaże się potwierdzą, przyszły rząd tworzyć będą: Norweska Partia Konserwatywna wraz z Partią Postępu, Norweską Partią Liberalną oraz Chrześcijańską Partią Ludową. Nowym premierem może zostać liderka Norweskiej Partii Konserwatywnej Erna Solberg. Zasadniczą zmianą na scenie politycznej kraju byłoby wejście do rządu, po raz pierwszy w historii, niechętnej imigrantom Partii Postępu. (PAP)
awl/ ap/
14536448 arch.
