Z pomocą Amerykanów zniszczono w Libii w zeszłym tygodniu resztę broni chemicznej z arsenałów obalonego w 2011 roku Muammara Kadafiego - informuje poniedziałkowy "New York Times", odnotowując, że niszczenie tej broni odbywało się w tajemnicy.
Wykorzystywano specjalny mobilny piec, by zniszczyć setki bomb i pocisków artyleryjskich z gazem musztardowym. Amerykanie obawiali się, że w Libii, targanej konfliktami także po obaleniu Kadafiego, broń ta mogłaby wpaść w ręce terrorystów.
"NYT" pisze, że od listopada zeszłego roku Libijczycy przeszkoleni w Niemczech i w Szwecji niszczyli broń chemiczną w pilnie strzeżonym ośrodku na pustyni, ponad 600 km na południowy wschód od Trypolisu, w regionie, w którym ekstremiści powiązani z Al-Kaidą zdobywają coraz większe wpływy.
Ostatni pocisk artyleryjski został zniszczony 26 stycznia - informuje "NYT" powołując się na bliżej nieokreślonych przedstawicieli władz.
Dziennik podkreśla, że w dzisiejszej Libii sytuacja w dziedzinie bezpieczeństwa jest bardzo trudna. Słaby rząd centralny boryka się z niepokojami i zamieszkami, na wschodzie kraju nasilają się porwania i zamachy na żołnierzy i policjantów. Na tym tle zniszczenie arsenałów broni chemicznej jest uważane za wielki sukces.
"NYT" odnotowuje, powołując się na ekspertów ds. broni, że doświadczenia z niszczeniem broni chemicznej w Libii stały się wzorcem dla analogicznego programu, prowadzonego obecnie w Syrii.
Gazeta przypomina, że niszczenie broni chemicznej rozpoczęło się w Libii w 2004 roku. Do 2011 roku, kiedy wybuchła wojna domowa, unieszkodliwiono mniej więcej połowę arsenałów. Nowe władze libijskie zasygnalizowały gotowość dokończenia tego procesu. (PAP)
az/ ap/
Int.