Barack Obama rozważa akcję militarną przeciwko Syrii, której celem jest odstraszenie sił tamtego reżimu przed używaniem broni chemicznej, ale nie obalenie prezydenta Baszara el-Asada, czy też zmuszenie go do negocjacji - pisze w środę "New York Times".
Dziennik podkreśla, powołując się na przedstawicieli administracji USA, że rozważana jest "ograniczona" operacja, mająca zapewne potrwać nie dłużej niż dzień - dwa dni.
Oczekuje się, że będą to ataki pociskami manewrującymi Tomahawk, wystrzeliwanymi z amerykańskich niszczycieli na Morzu Śródziemnym, przy czym celem ostrzału nie będą syryjskie składy broni chemicznej, ponieważ groziłoby to "katastrofą środowiskową i humanitarną" i mogłoby udostępnić te składy rebeliantom.
Z opcji rozważanych przez administrację USA wynika, że celami byłyby jednostki armii syryjskiej, które używały broni chemicznej, sztaby, które nadzorowały ataki chemiczne oraz stanowiska rakietowe i artyleryjskie.
"NYT" pisze, powołując się na anonimowego przedstawiciela władz USA, że na wstępnej liście celów jest mniej niż 50 pozycji, w tym bazy lotnicze, w których stacjonują śmigłowce bojowe, a także ośrodki dowodzenia i różne "konwencjonalne cele wojskowe".
Każdy z tych celów miałby zostać zaatakowany dwoma - trzema pociskami rakietowymi.
Dziennik przypomina wtorkową wypowiedź rzeczniczki Departamentu Stanu Marie Harf, która podkreśliła, że celem operacji przeciwko Syrii "nie jest zmiana reżimu". (PAP)
az/ ro/
Int.