Sprawa płk. Jana Lesiaka w znacznej części się przedawniła - twierdzi obrońca oskarżonego mec. przemysław Iwan, który chce umorzenia procesu w większej części, dotyczącej zarzutów z lat 1991-96. Oskarżyciele posiłkowi wnoszą zaś, by wszystkie zarzuty postawione Lesiakowi uznać za jeden czyn ciągły i skazać go za wszystko.
Według Jana Parysa, sprawa Lesiaka zapisze się w historii polskiego wymiaru sprawiedliwości nie tylko dlatego, że zeznawali w niej m.in. urzędujący prezydent i premier, ale też dlatego, bo przez 9 lat prokuratura prowadząca śledztwo działała opieszale i ciągle trwa "ochrona funkcjonariuszy państwa komunistycznego niezależnie od tego, co zrobili". Wojciech Dobrzyński podkreślał, że Lesiak - b. oficer SB - działał "z niskich pobudek, z chęci zysku, bo był nagradzany i z chęci poprawy swej sytuacji w UOP".
Broniący Lesiaka mec. Przemysław Iwan podkreślił, że czyny zarzucone jego klientowi nie mogą być uznane za jeden czyn ciągły, lecz należy je traktować osobno - kilka czynów z lat 1991 -93, potem z marca 1996 r. i notatka z marca 1997 r., w której Lesiak według adwokata ma twierdzić, że nie może podjąć działań wymierzonych w partie polityczne, bo to sprzeczne z ustawą o UOP. Dlatego mec. Iwan wniósł o umorzenie tej części sprawy, która dotyczy lat 1991-96 z uwagi na jej przedawnienie, a w pozostałym zakresie - o uniewinnienie. "To próba osądzenia historii i pewnej instytucji przez pryzmat jednego człowieka" - ocenił adwokat. (PAP)
wkt/ pz/