Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na

Ofiary przemocy nie wiedzą, gdzie szukać pomocy

0
Podziel się:

Ofiary przemocy w rodzinie nie wiedzą, gdzie szukać pomocy; wiele z nich
nie zdaje sobie sprawy, że są ośrodki, gdzie można się schronić przed oprawcą. O braku informacji
mówiły we wtorek marszałek Sejmu Ewie Kopacz podopieczne jednego ze schronisk.

Ofiary przemocy w rodzinie nie wiedzą, gdzie szukać pomocy; wiele z nich nie zdaje sobie sprawy, że są ośrodki, gdzie można się schronić przed oprawcą. O braku informacji mówiły we wtorek marszałek Sejmu Ewie Kopacz podopieczne jednego ze schronisk.

Kopacz uczestniczyła we wtorek w konferencji "Pomoc kobietom ofiarom przestępstw", zorganizowanej w Sejmie przez Ogólnopolskie Pogotowie dla Ofiar Przemocy w Rodzinie "Niebieska Linia" Instytutu Psychologii Zdrowia oraz Centralny Zarząd Służby Więziennej. Przed konferencją spotkała się z mieszkankami jednego z warszawskich ośrodków dla ofiar przemocy w rodzinie, aby - jak sama mówiła - dowiedzieć się, z jakimi problemami borykają się one na co dzień.

Kobiety wskazywały m.in. na problemy z egzekwowaniem istniejących przepisów, które mogłyby im zapewnić ochronę przed sprawcą, konieczność płacenia za obdukcję, problemy mieszkaniowe oraz brak informacji o możliwościach pomocy dla ofiar przemocy w rodzinie.

"Większość z nas tak długo była w związku z partnerem, który stosował przemoc, ponieważ nie widziała innego wyjścia, często była od niego uzależniona finansowo. Ja długi czas nie wiedziałam, dokąd iść po pomoc, nie miałam pojęcia, że istnieją takie ośrodki. Gdybym wiedziała, odeszłabym wcześniej" - mówiła jedna z podopiecznych placówki, która mieszka w niej z 7-letnim synem.

Inna mieszkanka ośrodka, mówiła o tym, że prawo w praktyce niewystarczająco chroni ofiary. "Postępowanie będzie, ale teraz sprawca przemocy chodzi bezkarnie, podczas gdy ja boję się wyjść na ulicę. On do mnie wydzwania, grozi mi. Boję sie, że dźgnie mnie nożem albo zrobi krzywdę dzieciom. Gdy zgłaszam to policji, przyjmują zgłoszenie, ale nic nie robią" - mówiła.

Dyrektor Ośrodka dla ofiar przemocy w rodzinie "Dom" Tadeusz Wieszczyk potwierdził, że są problemy z egzekwowaniem zakazu zbliżania się sprawcy do ofiary czy nakazu opuszczenia wspólnie zajmowanego mieszkania.

Kwestie mieszkaniowe to kolejny istotny problem mieszkanek ośrodka. Wiele z nich uciekło od partnera, który je bił; a te, które mieszkały w jego mieszkaniu, stały się bezdomne. "Ta droga, którą przechodzimy, kiedyś się kończy, każda z nas chce się w końcu usamodzielnić, dlatego ważne jest, by mieć gdzie mieszkać z dziećmi" - podkreślały podopieczne ośrodka.

Wieszczyk także przekonywał, że dostęp do tanich mieszkań jest dla tych kobiet bardzo istotny. Wiele z nich ma małe dzieci, w związku z czym nie może podjąć pracy, często przebyta trauma utrudnia podjęcie zatrudnienia, przynajmniej przez jakiś czas. Jednak większość mieszkanek ośrodka szuka pracy, są zarejestrowane jako bezrobotne. Zdaniem dyrektora w każdej dzielnicy powinny być mieszkania chronione, gdzie ofiary przemocy mogłyby się usamodzielniać, być może - tak jak w niektórych innych państwach - powinny mieć dostęp do tanich kredytów społecznych.

Dodał, że jego ośrodek jest placówką interwencyjną, która ma zapewnić bezpieczeństwo z związku z przemocą, ale przebywać w nim można tylko trzy miesiące - to zbyt krotko, by załatwić swoje sprawy i "wyjść na prostą". W wyjątkowych sytuacjach podopieczne zostają w ośrodku dłużej - do pół roku. Potem trafiają do innej placówki, zdarza się, że wspólnie wynajmują mieszkanie, gdyż w ośrodku uczą się współdziałać i pomagać sobie wzajemnie. Bywa również, że trafiają pod opiekę dalszej rodziny, co - w opinii Wieszczyka - jest sytuacją optymalną.

Kopacz zadeklarowała, że będzie starała się doprowadzić do przyjęcia rozwiązań, które poprawią sytuację ofiar. Dodała, że choć zdaje sobie sprawę, że mogą być one kosztowne i w obecnej sytuacji gospodarczej wprowadzenie ułatwień np. w dostępie do mieszkań może być trudne, obiecała, że osobiście będzie interweniować w tej kwestii u ministra finansów.

Dodała, że w swojej praktyce lekarskiej niejednokrotnie stykała się z kobietami, które miały ślady pobicia, ale na pytanie, co się stało, zawsze odpowiadały wymijająco. Jej zdaniem przyznanie się do tego, że jest się ofiarą przemocy utrudniają wstyd i przekonanie, że prywatnych spraw nie załatwia się poza domem, co potwierdziły mieszkanki ośrodka.(PAP)

akw/ bos/ bk/

wiadomości
pap
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
PAP
KOMENTARZE
(0)