Proces o ochronę dóbr osobistych wytoczył niedoszły prezes Radia Olsztyn i pracownik gabinetu marszałka Zdzisław Szymocha historykowi olsztyńskiego IPN Pawłowi Warotowi za tekst o jego przeszłości z czasów PRL.
W poniedziałek olsztyński sąd okręgowy informacyjnie wysłuchał Szymochę i Warota.
Zdzisław Szymocha jest pracownikiem gabinetu marszałka woj. warmińsko-mazurskiego, przez wiele lat był naczelnym regionalnej "Gazety Olsztyńskiej". Latem z powodzeniem startował w konkursie na prezesa Radia Olsztyn, jednak jego kandydatury nie zaakceptowała z "powodów formalnych" Krajowa Rada Radiofonii i Telewizji.
Szymocha twierdzi, że jego kandydatura nie uzyskała akceptacji Rady, ponieważ po Olsztynie rozeszła się informacja, że "na Szymochę jest w IPN teczka", a informacja ta miała dotrzeć do KRRiT.
W listopadzie w bezpłatnym miesięczniku "Debata" historyk olsztyńskiej delegatury IPN Paweł Warot opisał zawartość zachowanej teczki Szymochy. W tekście znalazło się m.in. stwierdzenie, że SB nie werbowała Szymochy na tajnego współpracownika, ponieważ środowisko "Gazety Olsztyńskiej", gdzie zaczął pracować, było wówczas w znacznym stopniu "nasycone agenturalnie".
Szymocha domaga się przeprosin i 50 tys. zł, m.in. na cele dobroczynne. W poniedziałek powiedział, że nigdy świadomie nie współpracował z SB, a jego kontakty z funkcjonariuszami tej służby ograniczyły się do dwóch spotkań - gdy starał się o paszport i potem go zdawał. Podważył wiarygodność sporządzonych po tych spotkaniach notatek, które w swoim tekście przytoczył Warot. W notatkach była m.in. mowa, że Szymocha nie lubi Niemców.
"To bzdura, jestem z pochodzenia Ślązakiem, jakbym mógł mówić takie rzeczy?" - obruszał się w sądzie Szymocha. Zarzucił Warotowi, że ten przed publikacją nie skontaktował się z nim.
Warot powiedział w sądzie, że nie twierdził i nie twierdzi, że Szymocha był tajnym współpracownikiem. Dodał, że zachowane akta SB wskazują jedynie na to, że Szymocha był brany pod uwagę jako kandydat na TW, ale zrezygnowano z jego werbunku, "o czym pan Szymocha miał prawo nie wiedzieć".
Warot powiedział, że wysłał Szymosze pytania przez portal społecznościowy, "na którym pan Szymocha figurował jako aktywny".
"Jestem historykiem, a nie dziennikarzem, więc nie miałem obowiązku kontaktowania się z opisywaną osobą. Nie obowiązują mnie w tym zakresie przepisy prawa prasowego" - mówił Warot. Pytany przez sąd przyznał, że dostęp do teczki Szymochy uzyskał jako pracownik naukowy IPN w Olsztynie.
Sąd po wysłuchaniu stron zaproponował zawarcie ugody. Warot i Szymocha mają dwa tygodnie, by odnieść się do jej treści.
Szymocha powiedział PAP, że tekst zaproponowany przez sąd jest dla niego "nie do przyjęcia" i podkreślił, że "nie przyjmie ugody na kolanach". Zdaniem jego pełnomocnika mecenasa Pawła Łobacza wersja zaproponowana przez sąd "wymaga uzupełnienia o parę kwestii".
Warot powiedział PAP, że nie zamierza przepraszać Szymochy, a pozostałe kwestie "jest gotowy omawiać".
Warot pisze do "Debaty" teksty o współpracy znanych w Olsztynie i regionie osób z SB od czterech lat lat. Proces, jaki wytoczył mu Szymocha, jest pierwszym tego rodzaju. (PAP)
jwo/ abr/ gma/