16.2.Opole (PAP) - Akt oskarżenia przeciw biznesmenom, którzy w latach 2000-2001 wyłudzili z banków prawie 8 milionów złotych, a we własnych firmach wyrządzili szkody na ponad 7 mln zł Prokuratura Okręgowa w Opolu wysłała do sądu w Głubczycach (Opolskie).
Sprawa dotyczy fabryki dywanów w Kietrzu - poinformowała PAP w czwartek rzeczniczka Prokuratury Okręgowej w Opolu, Lidia Sieradzka.
"Aktem oskarżenia objęto łącznie 10 osób. Wśród nich są osoby zasiadające we władzach trzech spółek, dyrektor jednego z banków oraz biegły rzeczoznawca" - powiedziała Sieradzka. Sprawa dotyczy firm, które kupiły majątek upadłej fabryki dywanów w Kietrzu (Opolskie).
"Teoretycznie spółki, które przejęły majątek upadłej fabryki miały prowadzić dalej produkcję i sprzedaż dywanów, w praktyce nic takiego nie miało miejsca" - relacjonowała prokurator. "Prawdziwym celem spółek było wyłudzanie z banku kredytów, które później sprzeniewierzano" - dodała.
Aby fikcyjnie podwyższyć wartość spółek i wziąć korzystne kredyty zawyżano wartość ich majątku. Działo się tak m.in. dzięki opiniom biegłego rzeczoznawcy, któremu prokurator zarzuca poświadczenie nieprawdy. "Prowadzono także pozorowaną sprzedaż towaru między spółkami. Chodziło o stworzenie pozorów, że spółki prowadzą działalność, są wiarygodne - i mogą zaciągać kredyty" - tłumaczyła rzeczniczka.
Kwota kredytów zaciągniętych w jednym z banków wyniosła 5 milionów zł. "Tutaj naszym zdaniem przestępstwa dopuścił się dyrektor tego banku, który udzielił kredytów, mimo, że wiedział, iż dokumenty spółki są niewiarygodne, a stan majątkowy nie pozwala firmie na zaciąganie zobowiązań" - podkreśliła Sieradzka. Zdaniem prokuratora nieuczciwy bankowiec pobierał prowizje od kwot kredytów.
Innym sposobem fikcyjnego podwyższania wartości spółek były wielokrotne transakcje kupna-sprzedaży maszyn do produkcji dywanów prowadzone między należącymi do oskarżonych firmami. "W ten sposób jedna z maszyn w ciągu kilku miesięcy wielokrotnie sprzedana i kupiona +podwyższyła+ swoją wartość kilkunastokrotnie" - powiedziała Sieradzka.
Według wiedzy prokuratury na potrzeby komisji weryfikujących zdolność kredytową producenta dywanów organizowano nawet swoiste "teatrzyki". "Komisje oprowadzano po hali produkcyjnej gdzie pracownicy udawali, że praca przy produkcji dywanów i ich sprzedaż idzie pełną parą" - mówiła prokurator.
Dodała, że zabezpieczeniem kredytów bywały również maszyny, pod których zastaw już kilkakrotnie zaciągano zobowiązania, a także "wyroby gotowe" - dywany, które naprawdę nigdy nie zostały wyprodukowane. Dobry stan spółek miały też potwierdzać fikcyjne dokumenty transakcji sprzedaży tych nieistniejących dywanów.
Akta sprawy liczą wraz z załącznikami 61 tomów. W toku śledztwa analizie poddano prawie 32 tys. zabezpieczonych dokumentów. Przesłuchano ponad 100 świadków. Sprawę badali biegli z zakresu bankowości i finansów spółek. Korzystano także z m.in. pomocy prawnej prokuratury cypryjskiej - część pieniędzy wyprowadzonych ze spółek trafiła do firmy zarejestrowanej na Cyprze.
Głównym oskarżonym w sprawie grożą kary do 10 lat więzienia. Śledztwo w tej sprawie prowadzone było wspólnie z opolską delegaturą Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego. (PAP)
jsz/ pz/