Politycy, którzy sprzeciwiają się prywatyzacji szpitali, przyczyniają się do marnotrawstwa publicznych pieniędzy przeznaczanych na ochronę zdrowia - podkreśla Ogólnopolski Związek Zawodowy Lekarzy w oświadczeniu przekazanym w poniedziałek PAP.
OZZL zaznacza jednocześnie, że stanowisko w sprawie prywatyzacji nie jest skierowane przeciwko żadnemu z kandydatów na urząd prezydenta.
Związkowcy podkreślają, że prywatne zakłady opieki zdrowotnej działają przeważnie efektywniej niż publiczne, ponieważ nie mogą sobie pozwolić na straty. "Politycy, którzy sprzeciwiają się prywatyzacji zakładów ochrony zdrowia, sprzeciwiają się - w istocie - oszczędnemu i celowemu wydawaniu pieniędzy publicznych przeznaczonych na ochronę zdrowia, a zatem sprzyjają marnotrawstwu w tym zakresie, co łatwo można przeliczyć na liczbę osób, które nie uzyskają potrzebnego leczenia" - czytamy w oświadczeniu OZZL.
Według związkowców, to nie forma własności zoz-u jest najważniejszym czynnikiem decydującym o sprawności służby zdrowia. "Ważniejsza jest konkurencja między zakładami, która powoduje, że pozostają jedynie zakłady najlepsze, niezależnie od rodzaju własności. Warunkiem zaistnienia takiej konkurencji jest całkowite zrównanie praw i obowiązków zakładów publicznych i prywatnych, ubiegających się o środki publiczne, oraz rezygnacja z administracyjnego limitowania świadczeń przez NFZ. O tych sprawach większość kandydatów na prezydenta milczy" - piszą lekarze.
Według OZZL, konieczne jest także wprowadzenia współpłacenia za niektóre świadczenia. "Zatem ci kandydaci, którzy wołają głośno, że +leczenie ma być za darmo+, opowiadają się w istocie za kolejkami do świadczeń zdrowotnych, za administracyjną reglamentacją dostępu do leczenia, za korupcją i nierównym traktowaniem chorych, bo są to patologie, które zawsze towarzyszą kolejkom" - dodają związkowcy.(PAP)
pro/ itm/ jbr/
