Pakistańska policja i oddziały paramilitarne w Karaczi dostały w piątek zezwolenie na otwieranie ognia bez dodatkowego rozkazu, po tym jak w ciągu ostatnich trzech dni w fali przemocy w największym mieście w kraju zginęło w sumie 70 osób.
W Karaczi zamknięte są sklepy i stacje benzynowe. Nie działa transport publiczny. Najbardziej wpływowa partia polityczna w mieście, Zjednoczony Ruch Narodowy (Mutahida Qaumi Mahaz - MQM) ogłosiła piątek dniem żałoby i protestu przeciwko ostatniej fali przemocy.
"Wydaliśmy siłom bezpieczeństwa rozkaz by strzelały do wszystkich uczestniczących w zamieszkach, nie czekając na rozkaz" - poinformował przedstawiciel miejscowych władz. "W mieście rozmieszczeni zostaną dodatkowi policjanci oraz 1000 funkcjonariuszy straży granicznej, by zapanować nad przemocą" - dodał.
Według władz w ciągu ostatnich trzech dni w zamieszkach w Karaczi zginęło 70 ludzi, a kilkudziesięciu zostało rannych. "Tylko wczoraj zabito 37 osób" - powiedział przedstawiciel władz.
W czwartek uzbrojeni napastnicy ostrzelali w mieście dwa autobusy. Doszło też do strzelaniny w kilku dzielnicach.
Policja nie ustaliła na razie co jest przyczyną ostatniej fali przemocy. Jak podkreśla agencja Reuters Karaczi, gdzie mieszka 18 mln ludzi, ma długą historię konfliktów etnicznych i religijnych.(PAP)
keb/ ap/
9353811