Liberałowie i demokraci, trzecia co do wielkości frakcja w Parlamencie Europejskim, zdecydowali we wtorek, że w przyszłotygodniowym głosowaniu poprą tzw. wąską definicję wódki - czyli taką, która wytwarzana jest z ziemniaków, zboża lub melasy z buraków cukrowych - dowiedziała się PAP.
"Na wtorkowym posiedzeniu grupy zdecydowaliśmy, że zmienimy nasze dotychczasowe stanowisko" - powiedział PAP rzecznik frakcji. Tłumaczył, że do zmiany stanowiska doprowadziła "perswazja polskiej delegacji", czyli eurodeputowanych PD-demokraci.pl, a także eurodeputowanych skandynawskich.
Zdanie zmienił nawet sprawozdawca liberałów w tej sprawie, holenderski deputowany Jules Maaten, który początkowo chciał, by wódką można było nazywać w UE - tak jak postuluje Komisja Europejska i niemieckie przewodnictwo - napój wytwarzany z każdego produktu rolnego.
W przyszły wtorek (ewentualnie w środę) PE będzie głosował w Strasburgu nad rozporządzeniem w sprawie napojów alkoholowych, w tym definicji wódki.
Jak dotychczas podziały w europarlamencie przebiegały nie według linii partyjnych, lecz raczej narodowych.
"Szansę na powodzenie oceniam 50 na 50" - mówił we wtorek zasiadający we frakcji chadeckiej Bogusław Sonik (PO), który także prowadzi lobbing za "wąską definicją" wódki, wytwarzaną tylko z tradycyjnych produktów. Opowiadają się za nią eurodeputowani z krajów, które są producentami wódki ze zboża i ziemniaków, czyli Polski, trzech poradzieckich krajów bałtyckich (Litwa, Łotwa, Estonia) oraz skandynawskich (Dania, Finlandia oraz Szwecja). Ponadto, jak zapewnił Sonik, udało się już przekonać Słowaków, Słoweńców, Czechów i Węgrów.
To jednak wciąż może być za mało, by przeforsować odpowiednie poprawki. Zwłaszcza, że w Radzie (ministrów) UE, gdzie toczą się równoległe negocjacje, "koalicja wódczana" ma jak na razie jeszcze mniejsze poparcie niż w PE.
Liberałowie i demokracie (ALDE) mają w PE 103 posłów (na 785) i często odgrywają rolę języczka u uwagi.
Niemcy zaproponowały w marcu podział wódki na dwie kategorie. Produkowana z surowców "tradycyjnych", czyli - tak jak w Polsce - z ziemniaków i zboża, byłaby nazywana po prostu wódką. Skład wódek z innych surowców, a także wódki "tradycyjnej" z dodatkami smakowymi, musiałby być wykazany gdzieś na butelce. Rzecz w tym, że producent będzie miał pełną swobodę, jak to zrobi, czyli - jak ironizują obrońcy tradycyjnej wódki - nic nie stoi na przeszkodzie, by napis "wyprodukowano z bananów" pojawił się np. na korku, czy dnie butelki.
Zastrzeżenia wobec propozycji Berlina poza Polską i Litwą, w negocjacjach w Radzie UE zgłosiły także Dania i Szwecja, choć mniej zdecydowanie i podnosząc inne argumenty przeciw. Te dwa kraje są zdania, że zaproponowane oznakowanie wprowadza w błąd konsumentów. Cała czwórka i tak nie ma jednak wystarczającej większości blokującej w unijnej Radzie Ministrów, by sprzeciwić się proponowanym przez Niemcy zapisom.
Propozycja niemiecka jest korzystna dla W. Brytanii, Francji i Niemiec, gdzie na dużą skalę wytwarza się wódkę z surowców "nietradycyjnych", jak winogrona czy banany.
Polska deklarowała, że jest gotowa zgodzić się na nazywanie "wódką" alkoholu produkowanego z surowców innych niż zboża i ziemniaki (a także melasa z buraków cukrowych)- pod warunkiem jednak, że będzie ona wyraźnie oznaczona jako "nietradycyjna".
90 proc. wódki na świecie produkuje się ze zbóż i ziemniaków.
Inga Czerny (PAP)
icz/ ro/