PiS zarzuca PO cenzurę. Chodzi o usunięcie z siedziby biura parlamentarzystów PO w Gorzowie Wielkopolskim billboardu z napisem "Niesiołowski nie". Sam Stefan Niesiołowski (PO) oskarżenia PiS określa jako "brednie". Przekonuje, że ani on, ani PO nie ma związku z tą sprawą.
Jak opowiadała w piątek na konferencji prasowej w Sejmie posłanka PiS Elżbieta Rafalska, zarząd regionu NSZZ "Solidarność" w Gorzowie Wielkopolskim ocenił aktywność lubuskich parlamentarzystów - w tym wicemarszałka Stefana Niesiołowskiego (PO). Jego aktywność - mówiła - oceniono negatywnie.
Według Rafalskiej, z inicjatywy zarządu wywieszono więc na ścianie biura parlamentarzystów PO billboard z napisem "Niesiołowski nie". "Po kilku godzinach firmie wyklejającej billboard zasugerowano, aby go zakleiła, inaczej może mieć problemy. Po kilku godzinach billboard zniknął" - stwierdziła posłanka PiS.
Jak oceniła, to przykład cenzury. "Słowa na billboardzie nikogo nie obrażały. Wygląda na to, że PO nie jest w stanie znieść żadnej krytyki. Wolność słowa w Gorzowie Wielkopolskim ma pod górkę" - mówiła.
Z kolei rzecznik prasowy PiS Adam Hofman powiedział: "Poziom absurdu i żartu został przekroczony. Przykręca się w Polsce śrubę obywatelom. Wolność słowa w Polsce jest ograniczana".
"Niedługo nikt nie odważy się krytykować prezydenta Bronisława Komorowskiego i premiera w internecie, ponieważ będzie to się wiązało z najściem funkcjonariuszy i zarekwirowaniem komputera" - uznał.
Sam Niesiołowski w rozmowie z PAP podkreślił, że ani on, ani PO nie wpływała w żaden sposób na zdjęcie billboardu. "To brednie. PO jest i była partią, której zależy na wymianie poglądów, pluralizmie i wolności słowa. To PiS za swoich rządów było zagrożeniem dla swobód obywatelskich. Atakowali nawet Trybunał Konstytucyjny" - tak skomentował zarzuty PiS.
"Jakim prawem partia, która łamała wolność słowa oskarża kogokolwiek o takie działania?" - oburzał się Niesiołowski.(PAP)
pż/ son/ jbr/