Trwa ładowanie...
Notowania
Przejdź na

Pisula: trzeba uszkodzić mózg zwierzęcia by nazwać ubój humanitarnym

0
Podziel się:

Mózg krów zabijanych w uboju rytualnym pracuje ponad minutę po podcięciu
gardła, nawet wtedy, gdy nie widać już znaków życia. Jeśli chcemy dokonywać uboju humanitarnego
musimy zablokować, zatrzymać funkcje życiowe mózgu - wyjaśnił etolog prof. Wojciech Pisula.

Mózg krów zabijanych w uboju rytualnym pracuje ponad minutę po podcięciu gardła, nawet wtedy, gdy nie widać już znaków życia. Jeśli chcemy dokonywać uboju humanitarnego musimy zablokować, zatrzymać funkcje życiowe mózgu - wyjaśnił etolog prof. Wojciech Pisula.

"Ssaki, ptaki i gady mają bardzo zbliżone systemy przewodzenia bólu. Mamy podobną organizację układu nerwowego, w związku z tym można dokonywać daleko idących porównań tego jak odczuwamy bodźce bólowe" - powiedział PAP psycholog i etolog prof. Wojciech Pisula z Collegium Humanitatis.

Nawet ryby, które nie mają złożonej konstrukcji psychicznej, są wyposażone w system percepcji związanej z bodźcami nocyceptywnymi (np. bólowymi). "Jeśli nauczymy ryby tzw. reakcji unikania, będą omijały obszar, w którym doznały szoku bólowego. To pokazuje, że w swoim układzie nerwowym mają zdolność do przewidywania bólu, czyli coś co w odniesieniu do człowieka nazwalibyśmy strachem przed bólem" - wyjaśnił rozmówca PAP.

Prawidłowo przeprowadzony ubój konwencjonalny polega na tym, że przed poderżnięciem gardła mózg zwierzęcia jest trwale uszkadzany poprzez wstrzelenie metalowego trzpienia w głowę zwierzęcia lub poprzez rażenie prądem. Ten proces nazywa się ogłuszeniem bądź - jak podkreśla prof. Pisula - bardziej prawidłowo oszołomieniem.

W przypadku krów zniszczeniu ulega wtedy kora mózgowa i międzymózgowie. U ssaków mniejszych, jak kozy czy owce, dochodzi też do zniszczenia pnia mózgu. Aktywność mózgu zwierzęcia zostaje natychmiast zatrzymana po oszołomieniu, choć przez kilkanaście sekund utrzymują się wskaźniki aktywności nieuszkodzonych grup komórek. Po zabiegu oszołomienia zwierzę nie odczuwa już bólu.

W uboju rytualnym, przeprowadzanym zgodnie z religijnym prawem żydowskim i islamskim prawem szariatu, rzeźnik przecina kolejno tętnice, żyły, tchawicę i przełyk. Rdzeń kręgowy pozostawia nienaruszony, bo to spowodowałoby śmierć. Zwierzęcia nie oszałamia się przed poderżnięciem gardła, a jego mózg pozostaje nienaruszony. Oznacza to, że zwierzę przez określony czas po dokonaniu cięcia jest świadome i odbiera wszystkie bodźce, które do niego docierają.

Jak wyjaśnia prof. Pisula badania pokazały, że tzw. spontaniczna aktywność elektryczna mózgu zwierzęcia zabitego w uboju rytualnym zanika dopiero po 75 sekundach od poderżnięcia gardła. U niektórych trwa to nawet ponad dwie minuty.

"Zwierzę już się nie porusza, nie zdradza objawów ruchowych aktywności życiowej, ale jego mózg ciągle pracuje. Przez ten czas doświadcza więc koszmaru: doznaje wszystkiego co wiąże się z paniką, próbami wyrwania, bodźcem bólowym związanym z cięciem, wykrwawianiem i krztuszeniem się" - powiedział rozmówca PAP.

Przez wiele lat popularna była opinia, że odruchy, które możemy zaobserwować po śmierci zwierzęcia trwają dłużej niż jego aktywność psychiczna. "Było takie głębokie przeświadczenie, że zwierzę wprawdzie się porusza, ale i tak nic nie czuje i nie ma świadomości. W tej chwili naukowcy odwracają się od tej teorii, sądzimy, że często jest wręcz odwrotnie" - podkreślił prof. Pisula.

Nawet badania prowadzone na tak małych zwierzętach jak szczury, u których dokonano dekapitacji, wykazały, że ostatnie fazy umierania ich mózgu następowały dopiero po 50 sekundach. "Z dużą pewnością można powiedzieć, że jeśli chcemy dokonywać uboju humanitarnego należy wyłączyć mózg zwierzęcia i wtedy dopiero dokonać ostatecznego zabiegu prowadzącego do uśmiercenia" - powiedział uczony.

Cierpienie zwierząt zabijanych w uboju rytualnym wynika jednak nie tylko z fizjologicznego bólu związanego z naruszeniem tkanki ciała, poderżnięciem gardła i powolnym konaniem. Tego rodzaju ubojowi towarzyszy też najwyższy możliwy poziom hormonów stresu, który pojawia się już podczas przygotowywania do uśmiercenia. Duże zwierzęta np. krowy trzeba najpierw skrępować. Dawniej polegało to na podwieszaniu za tylne nogi w taki sposób by zwierzę zwisało głową do dołu. Teraz używa się do tego klatek obrotowych, w których zamyka się zwierzęta. W klatce obrotowej typu Weinberg zwierzę spędza ponad półtorej minuty.

"Nie mamy wątpliwości że występują tutaj reakcje lęku i paniki. Nie pojawiają się za to zmniejszające odczucie bólu endorfiny, które wydzielają się gdy zwierzę ucieka albo walczy. Wysiłek fizyczny prowadzi do wyzwolenie tego rodzaju efektu, którego tutaj nie ma. Zwierzę jest w stu procentach wrażliwe na wszystkie doznania sensoryczne, które towarzyszą ubojowi" - powiedział PAP prof. Pisula.

Ewelina Krajczyńska (PAP)

ekr/ ula/

wiadomości
pap
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
PAP
KOMENTARZE
(0)