Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na

Plenerowa inscenizacja wydarzeń lubińskich w 30. rocznicę

0
Podziel się:

Plenerowa inscenizacja w 30. rocznicę zbrodni lubińskiej, gdy na ulicach od
kul milicyjnych zginęły trzy osoby, odbyła się w sobotę przed Pomnikiem Pamięci Ofiar Lubina '82.
Dopiero 25 lat po tej zbrodni wrocławski sąd skazał winnych dowódców MO i ZOMO.

Plenerowa inscenizacja w 30. rocznicę zbrodni lubińskiej, gdy na ulicach od kul milicyjnych zginęły trzy osoby, odbyła się w sobotę przed Pomnikiem Pamięci Ofiar Lubina '82. Dopiero 25 lat po tej zbrodni wrocławski sąd skazał winnych dowódców MO i ZOMO.

31 sierpnia 1982 r. na ulicach Lubina odbyła się pokojowa manifestacja w rocznicę podpisania porozumień sierpniowych. W wyniku interwencji milicji od kul zginęły trzy osoby - Mieczysław Poźniak, Andrzej Trajkowski i Michał Adamowicz - a kilkadziesiąt zostało rannych.

Ośrodek Kultury Wzgórze Zamkowe w Lubinie zorganizował plenerową inscenizację tej tragicznej w skutkach manifestacji. Wydarzenia sprzed 30 lat odtworzyła profesjonalna grupa rekonstrukcyjna, wyposażona w historyczne rekwizyty. Przed rozpoczęciem oraz zaraz po zakończeniu inscenizacji historyczne pojazdy przejechały głównymi ulicami miasta.

Obserwująca inscenizację 11-letnia Ania, która o tragicznych wydarzeniach słyszała od mamy, była bardzo poruszona tym, co zobaczyła. "Najbardziej się bałam, gdy puścili gaz łzawiący i strzelali. Chociaż wiedziałam, że gaz i broń nie są prawdziwe, to i tak chciałam uciekać" - powiedziała.

Krzysztof Raczkowiak, wówczas lubiński fotoreporter, autor jednego z najbardziej znanych zdjęć z tamtych wydarzeń, na którym widać śmiertelnie rannego Adamowicza niesionego przez grupkę mężczyzn, powiedział PAP, że to jego najważniejsza fotografia. Wspomina, że był wtedy w "jakimś amoku", jego "pamięć tego prawie nie zarejestrowała". Dopiero następnego dnia, wywołując zdjęcia, uświadomił sobie, czego był świadkiem i że na jego oczach zamordowano człowieka.

W rozmowie z PAP fotoreporter przyznał, że choć na manifestację wybrał się celowo, to nie spodziewał się, że zakończy się ona tak dramatycznie.

Na swojej stronie internetowej, gdzie publikuje zdjęcia z tych wydarzeń, napisał, że wszystkie powstały właściwie przypadkiem, a aparat miał z przyzwyczajenia. Przyznaje, że "nie miał w nawyku bohaterstwa" i zanim zaczął fotografować "po ludzku się bał", że jedni wezmą go za ubeka, który dokumentuje wydarzenia dla milicji, a z kolei milicja go "spałuje i zwinie" za robienie zdjęć.

"Dopiero gdy ktoś, z kim razem uciekałem przed szarżującymi zomowcami, zawołał: +Panie, fotografuj pan to skurwysyństwo!+, odważyłem się przyłożyć aparat do oka" - wspomina fotoreporter.

Według Raczkowiaka pamięć o ofiarach stanu wojennego jest ważna dla przyszłych pokoleń i nie można dopuścić, by zapomniano o Adamowiczu, Trajkowskim i Poźniaku, którzy zginęli z rąk "władzy ludowej". Nie można też pozwolić, by zapomniano o tych, którzy swymi decyzjami przyczynili się do śmierci niewinnych ludzi - podkreślił.

Odpowiedzialni za zbrodnię lubińską zostali ukarani dopiero w 2007 r. po wielu latach procesów i apelacjach. Do więzienia trafili i odsiedzieli wyroki: Bogdan G., b. zastępca komendanta wojewódzkiego MO w Legnicy, który został skazany na rok i trzy miesiące więzienia za kierowanie pacyfikacją manifestacji w Lubinie; Tadeusz J., dowódca plutonu ZOMO, który został skazany na 2,5 roku więzienia; oraz Jan M., zastępca komendanta miejskiego MO w Lubinie, który został skazany na 3,5 roku więzienia za kierowanie pacyfikacją, w wyniku której zostali zabici trzej mężczyźni.

W uzasadnieniu wyroku sędzia przypomniał, że manifestacja z 31 sierpnia 1982 r. miała charakter pokojowy, a mieszkańcy Lubina po ułożeniu krzyża z kwiatów rozchodzili się, gdy do akcji wkroczyła milicja. Według sędziego to, do czego doprowadził Jan M., najlepiej oddają słowa jednego ze świadków, wtedy funkcjonariusza NOMO (Nieetatowe Oddziały Milicji Obywatelskiej): "M. rozpętał wojnę na ulicach Lubina i uciekł".

Reprezentujący rodziny zabitych mężczyzn mec. Henryk Rossa powiedział wtedy PAP, że to był jego najdłuższy proces w życiu. "Reprezentowałem rodziny zabitych w tym procesie przez kilkanaście lat i choć nie jestem do końca usatysfakcjonowany, to cieszę się, że to już koniec" - mówił Rossa. Przyznał, że w tym procesie ława oskarżonych była zbyt krótka. Powinno na niej zasiąść o wiele więcej osób: od bezpośrednich sprawców - funkcjonariuszy strzelających do manifestantów, po członków Wojskowej Rady Ocalenia Narodowego. Proces lubiński pierwszy raz rozpoczął się w 1993 r.

W miejscu, w którym doszło do tragicznych wydarzeń, znajduje się Pomnik Pamięci Ofiar Lubina '82 - głaz rozbity na pół przez stalowy krzyż, autorstwa Zbigniewa Frączkiewicza z napisem: "Milczą, a jednak wołają".

Zdaniem Raczkowiaka fotografia też jest jak kamień. "Nie ma w niej dźwięku, zapachów ani migających, kolorowych światełek. Są za to emocje, nastroje, światło i - co najważniejsze - prawda. Bardzo bym chciał, by moje zdjęcia - milcząc jak kamienie - też zawsze wołały" - powiedział fotoreporter.

Urszula Małecka (PAP)

umw/ jra/

wiadomości
pap
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
PAP
KOMENTARZE
(0)