PO zarzuca koalicji rządzącej obsadę stanowisk w mediach publicznych na zasadzie "partyjno-towarzysko- rodzinnych" mechanizmów.
"Ów partyjno-towarzysko-rodzinny mechanizm przełożył się na skład zarządów nadawców publicznych. Swoistym alibi dla PiS mogłaby być postać prezesa TVP Bronisława Widsteina, który na pewno nie jest czynnym aktywistą partyjnym, a na pewno był niezależnym publicystą. Niemniej trudno zapomnieć, że swoją funkcję objął nie w wyniku, np. konkursu, lecz po bezpośredniej rozmowie z Jarosławem Kaczyńskim, wówczas +tylko+ prezesem PiS" - czytamy w raporcie przygotowanym przez PO i przekazanym dziennikarzom podczas czwartkowej konferencji prasowej w Sejmie.
PO uważa, że wysokie stanowiska w mediach publicznych obsadzane są nie według kryterium kompetencji, ale są "nagrodą na kampanię wyborczą". W raporcie przywołano m.in. przykład Marcina Wolskiego, członka komitetu wyborczego Lecha Kaczyńskiego w kampanii prezydenckiej, który został później dyrektorem Programu I PR.
PO podkreśla, że w konsekwencji upartyjnienia KRRiT, rady nadzorcze w publicznych mediach konstruowano na zasadzie "partyjnych parytetów, lojalności wobec partyjnych mocodawców i koneksji towarzysko-rodzinnych".
PO zarzuca PAP m.in. "jednostronność" przy ujawnieniu dokumentów z tzw. szafy Lesiaka, a także to, że jako ostatnia z mediów elektronicznych poinformowała o taśmach z rozmów Lipiński-Beger. (PAP)
laz/ eaw/ la/ mag/