Trwa ładowanie...
Notowania
Przejdź na

Podlaskie: Proces ws. propagowania faszyzmu przez piątkę młodych ludzi

0
Podziel się:

30 kwietnia białostocki sąd ogłosi wyrok w sprawie pięciu młodych ludzi
oskarżonych o publiczne propagowanie faszyzmu i nawoływanie do nienawiści, do czego miało dojść na
biwaku. We wtorek zakończył się proces apelacyjny w tej sprawie.

30 kwietnia białostocki sąd ogłosi wyrok w sprawie pięciu młodych ludzi oskarżonych o publiczne propagowanie faszyzmu i nawoływanie do nienawiści, do czego miało dojść na biwaku. We wtorek zakończył się proces apelacyjny w tej sprawie.

Sąd Okręgowy w Białymstoku musi m.in. rozstrzygnąć, czy spotkanie miało charakter publiczny.

Młodzi ludzie są oskarżeni o to, że latem 2011 roku w miejscowości Ozierany wykrzykiwali hasła i śpiewali piosenki propagujące ustrój faszystowski, m.in. wychwalające Adolfa Hitlera, a także obrażające Żydów, czyli o nawoływanie do nienawiści na tle różnic narodowościowych i wyznaniowych. Na zabezpieczonych w trakcie śledztwa komputerach oskarżonych znaleziono też pliki tekstowe i graficzne z treściami neofaszystowskimi i rasistowskimi.

Odpowiadają też za zniszczenie tablic informacyjnych miejscowego nadleśnictwa.

W grudniu sąd w Sokółce, jako sąd pierwszej instancji, uznał ich za winnych. Jednego skazał na pół roku więzienia bez zawieszenia (wziął pod uwagę jego wcześniejszą karalność za inne przestępstwa), pozostałych czterech - na kary ograniczenia wolności, którymi miałyby być prace społeczne.

Apelacje złożył obrońca oskarżonego skazanego na więzienie oraz prokuratura. Obrońca chce uniewinnienia lub uchylenia wyroku i zwrotu sprawy do ponownego rozpoznania sądowi pierwszej instancji. Prokuratura - surowszych kar.

Jak mówił adwokat w wystąpieniu przed sądem okręgowym, zdarzenie miało miejsce na biwaku, w środku nocy i w odludnym miejscu (potem okazało się, że w pobliżu było kilku wędkarzy). Jego zdaniem, nawet gdyby przyjąć, że jego klient był na biwaku, gdy wznoszono okrzyki i śpiewano piosenki (według obrońcy nie ma na to dowodów), a także gdyby brał w tym udział, to nie można uznać, że robił to w miejscu publicznym.

Podkreślał, powołując się na orzecznictwo, że do wypełnienia znamion przestępstwa potrzebny jest wymóg "publicznego nawoływania", a było to jedynie "spotkanie towarzyskie" i jego uczestnicy nie wiedzieli, że jakieś inne osoby mogą być w pobliżu. Jak mówił, uczestnicy spotkania nie mieli świadomości, że "kogokolwiek do czegoś namawiają". Mówił też o "odpowiedzialności zbiorowej" stosowanej przez sąd i prokuraturę, bo "nie ma żadnego dowodu, że wszystkie osoby krzyczały".

Prokuratura chce surowszych kar, przede wszystkim kar więzienia, choć w zawieszeniu, dla czterech pozostałych oskarżonych. Oskarżyciel mówił, że chodzi o to, by kara miała charakter "dyscyplinujący" a nad procesem wychowawczym oskarżonych czuwał kurator sądowy.

W ocenie prokuratury zdarzenie miało charakter publiczny. Wszystko działo się w ośrodku wczasowym, w którym "może przebywać każdy". Zwrócił też uwagę, że w spotkaniu brały udział dziewczyny i nie wiadomo, czy były przekonane do poglądów głoszonych przez oskarżonych.

Zwracał też uwagę na aspekt społeczny wydarzeń, bo działo się to w czasie, gdy w regionie miała miejsce cała seria podobnych wydarzeń o charakterze nacjonalistycznym. Mówił, że takie zachowania nie mogą być "pobłażliwie traktowane".

W 2011 i 2012 r. w Podlaskiem miała miejsce seria różnych zdarzeń o charakterze nacjonalistycznym i antysemickim. M.in. w gminie Puńsk nieznani sprawcy zniszczyli 28 dwujęzycznych tablic polsko-litewskich z nazwami miejscowości, w Jedwabnem pomnik upamiętniający ofiary mordu Żydów zaś w Wysokiem Mazowieckiem - cmentarz żydowski. Sprawców tych wydarzeń, a także kilku innych, nie udało się ustalić a śledztwa z tego powodu umorzono. (PAP)

rof/ abr/ jra/

wiadomości
pap
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
PAP
KOMENTARZE
(0)