Trwa ładowanie...
Notowania
Przejdź na

Podlaskie: Ruszył proces związany z manifestacją przeciw nacjonalizmowi

0
Podziel się:

Przed Sądem Rejonowym w Białymstoku rozpoczął się w piątek proces siedmiu
oskarżonych w związku z zajściami przed manifestacją przeciwko nacjonalizmowi i rasizmowi. Sześciu
prokuratura zarzuciła udział w bójce, siódmemu - użycie siły wobec policjanta.

Przed Sądem Rejonowym w Białymstoku rozpoczął się w piątek proces siedmiu oskarżonych w związku z zajściami przed manifestacją przeciwko nacjonalizmowi i rasizmowi. Sześciu prokuratura zarzuciła udział w bójce, siódmemu - użycie siły wobec policjanta.

Proces dotyczy zdarzeń z 24 kwietnia 2010 roku. Przed legalnie zorganizowaną manifestacją w centrum Białegostoku doszło do starcia antyfaszystów, którzy zbierali się w miejscu manifestacji, ze skinheadami, którzy także się tam pojawili. Ostatecznie, ze względów bezpieczeństwa, do manifestacji nie doszło, a policja zatrzymała w sumie blisko 130 młodych osób.

Oskarżeni mają 19-24 lata, to w większości studenci, mieszkańcy nie tylko Białegostoku, ale także Warszawy i Olsztyna.

Oskarżeni nie przyznają się. Pierwsi dwaj mówili przed sądem, że nie należą do żadnych subkultur, na manifestacji znaleźli się, bo chcieli ją zobaczyć. Zaprzeczyli, by brali udział w bójce. Jeden powiedział nawet, że stał biernie przy budynku, zdjął kaptur "by nie taić tożsamości wśród zamaskowanych osób", z rękami uniesionymi do góry na znak, że nie bierze w tym udziału, a i tak został zatrzymany przez policję.

Mówił, że od przebiegającego mężczyzny, który miał kazać mu to zrobić, ze strachu wziął worek z niebezpiecznymi przedmiotami, które przy nim zatrzymano. Podkreślał, że jedynie przyglądał się temu, co się działo.

Starcie miało miejsce przy przystanku na ul. Lipowej, niedaleko kościoła Św.Rocha. To na placu przed kościołem zbierali się uczestnicy manifestacji.

Jak po zdarzeniu informowała policja, w grupie 130 zatrzymanych były osoby, które miały niebezpieczne przedmioty. Ponad 80 osób zostało ukaranych mandatami lub skierowano wobec nich do sądu wnioski ws. popełnionych wykroczeń (m.in. usiłowania zakłócenia legalnie organizowanej demonstracji). Dziewięciu nieletnich oddano pod baczniejszą opiekę rodziców.

Sprawa 15 osób trafiła do prokuratury. Z tej grupy oskarżono siedem. Prokuratura informowała wówczas, że zapis miejscowego monitoringu wskazuje, iż to anarchiści byli grupą agresywniejszą, to oni ruszyli w stronę skinheadów i tam zaczęło się zajście.

Postępowanie wobec ośmiu kolejnych osób, choć wcześniej postawiono im zarzuty, zostało w całości umorzone. Nie było bowiem jednoznacznych dowodów, by brali udział w tej bójce.

Po kwietniowych zajściach organizatorzy manifestacji wydali oświadczenie. Zarzucili w nim policji, że nie reagowała na obecność "agresywnych grup nacjonalistów, którzy podnosili ręce w faszystowskim geście i zajmowali plac wyznaczony na manifestację, a zatrzymania miały miejsce dopiero po zebraniu się w tym miejscu uczestników marszu antyfaszystów".

Organizatorzy marszu napisali też, że policja działała bezprawnie i naruszyła prawa demonstrujących, bo demonstracja była legalna. Policja wyjaśniała, że pierwsze zatrzymania - blisko 70 osób - dotyczyły właśnie grupy, która godzinę przed manifestacją próbowała uniemożliwić jej zorganizowanie w tym miejscu.

Kolejne miały miejsce tuż przed manifestacją, która miała ruszyć sprzed kościoła Św. Rocha w Białymstoku, a potem, gdy doszło do bójki koło pobliskiego przystanku autobusowego. Policjanci podkreślali, że zatrzymywali wówczas osoby naruszające prawo, bez rozróżniania, "kto był wyznawcą jakiej ideologii". (PAP)

rof/ bno/ jra/

wiadomości
pap
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
PAP
KOMENTARZE
(0)