Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na

Politycy za wniesieniem projektu ustawy medialnej do Sejmu

0
Podziel się:

PO i PiS popierają wniesienie projektu ustawy medialnej do Sejmu. Na tym
jednak kompromis się kończy - sprzeciwi polityków budzi przede wszystkim finansowanie mediów z
opłaty audiowizualnej, padają zarzuty o niekonstytucyjność niektórych przepisów.

PO i PiS popierają wniesienie projektu ustawy medialnej do Sejmu. Na tym jednak kompromis się kończy - sprzeciwi polityków budzi przede wszystkim finansowanie mediów z opłaty audiowizualnej, padają zarzuty o niekonstytucyjność niektórych przepisów.

Przeciwny opłacie audiowizualnej jest m.in. wiceszef klubu PO Rafał Grupiński, bo - jak podkreśla - byłby to nowy podatek, na który nie ma zgody społecznej. Sam Grupiński skłania się raczej ku finansowaniu mediów z budżetu państwa. Opłata budzi też wątpliwości członkini komisji kultury Elżbiety Kruk (PiS). Według niej opłata, wnoszona przez każdą pracującą osobę, byłaby niesprawiedliwa społecznie.

O tym, co dalej z projektem przygotowanym przez środowiska twórcze i organizacje pozarządowe dyskutowano w czwartek w siedzibie Fundacji Batorego. Co do jednego autorzy ustawy są zgodni - media publiczne, a przede wszystkim TVP, w obecnym kształcie nie mogą istnieć. Jak mówił Andrzej Wajda - powinny być "zaorane".

Grupiński zapowiedział, że PO tak jak się już wcześniej zobowiązała wniesie projekt do komisji, poparcie PiS-u zapowiedziała też Kruk. Oboje podkreślają jednak konieczność dalszej pracy nad projektem, najlepiej zanim jeszcze nadany zostanie mu numer druku sejmowego.

Wśród wad ustawy Grupiński wymieniał m.in. niekonstytucyjność przepisów dotyczących finansowania produkcji mediów publicznych przez samorządy, które w przypadku niezadowolenia z kontraktu mogłyby się poskarżyć wyłącznie do Rady Mediów Publicznych. "Samorządy mają tutaj odebrane konstytucyjne prawo skierowania skargi do sądu" - dowodził Grupiński.

Zarzucał też projektowi "imperialny charakter". Jego zdaniem nowy system nie przyniesie żadnych oszczędności, a jedynie wyłączy media spod rygoru Kodeksu spółek handlowych i pozbawi państwo kontroli nad zarządzaniem finansami mediów publicznych. Grupiński sugerował też, że piszący ustawę nie są bezinteresowni. "Jest to ustawa producencka. To troszkę tak wygląda, jakby lis pisał konstytucję dla kurnika" - powiedział. Podkreślał zaś, że wielką zaletą projektu jest gwarancja odcięcia polityków od mediów publicznych.

Kruk krytykowała z kolei, że do tzw. zasobu kadrowego, z którego wyłaniane będą nowe władze mediów publicznych kandydatów delegować mogą oprócz np. organizacji pozarządowych czy twórczych także organizacje samorządowe, nie może zaś parlament i prezydent. "Nie rozumiem czym różni się polityk samorządowy od polityka parlamentarnego? No i prezydent" - pytała Kruk. Według niej projekt w obecnym kształcie jest dokumentem bardziej "deklaratoryjnym" niż mogącym wprowadzić konkretne rozwiązania w życie.

Jeden z członków Komitetu Mediów Publicznych, Andrzej Wajda przekonywał, że najważniejsza powinna być odpowiedź na pytanie jaka powinna, a jaka jest obecna telewizja publiczna. "Czy to jest telewizja polityczna takiego czy innego ugrupowania? Moim zdaniem nie. Czy to jest telewizja publiczna? W żadnym wypadku. To jest telewizja pracownicza" - dowodził Wajda, mówiąc, że w TVP pracuje dziś ok. 4,5 tys. osób, podczas gdy w TVN i Polsacie po ok. 1 tys.

"I tu się zaczyna cały problem. Mianowicie, jeżeli ta telewizja kosztuje tak drogo, to ona musi i brać abonament, i nadawać reklamy i z Dody zdejmie majtki bez chwili namysłu (...) I oni nie mają innego wyjścia, dlatego, że ich celem jest sfinansowanie samych siebie. Nie mają żadnego celu publicznego, nie mają żadnego innego" - mówił.

W dyskusji padł też głos ze strony mediów komercyjnych. Adam Pieczyński (TVN i TVN24) zaapelował do autorów ustawy, by określić w niej jasną ścieżkę odchodzenia od finansowania TVP poprzez reklamę. Jego zdaniem projekt w obecnym kształcie nie daje takich gwarancji, a TVP jako największe medium dyktuje ceny reklamy, "drenuje" z nich rynek, a co za tym idzie - nie pozwala na rozwój mediów komercyjnych.

Twórcy ustawy część uwag zapowiedzieli rozważyć, jak np. dotyczące kontraktów samorządowych, wobec innych byli nieugięci. "Jeśli opłacana z PIT-em opłata audiowizualna ma być niesprawiedliwa społecznie, to za niesprawiedliwy należało uznać cały system podatkowy" - mówił Jacek Żakowski. Zapewniał też, że wbrew obawom Grupińskiego nowa struktura zarządcza mediów publicznych będzie zdecydowanie tańsza niż obecna, bo większość jej członków będzie pracować społecznie.

Obecnie w radach nadzorczych, programowych i zarządach radia i telewizji pensje lub diety pobiera 705 osób, a ich wynagrodzenia rocznie kosztują ponad 17 mln zł. W nowym systemie miałoby to być 108 osób, spośród których wynagrodzenia pobierałoby 47.

Jan Dworak protestował przeciwko "insynuacjom, że jest to ustawa producencka". "Producenci to są prywatni przedsiębiorcy, którzy żyją z tego, że są kreatywni (...) i w ogóle to nie jest dobry argument, żeby rozmawiać o mediach publicznych". Sprzeciwiał się też argumentom o przerostach kadrowych, bo jak wskazywał w innych, publicznych telewizjach w Europie zatrudnienie jest jeszcze większe.

Agnieszka Holland argumentowała, że nowa ustawa jest niezbędna, by utrzymać silne media publiczne w Polsce. Protestowała przeciwko poglądowi, że media publiczne nie mają już żadnej roli do spełnienia, a miejsce po nich skutecznie mogą wypełnić media komercyjne. "Nie wydaje mi się, żeby dobrą drogą dzisiaj było redukowanie i osłabienie tych instytucji, trzeba je tylko stworzyć tak, żeby one były efektywne i służyły temu, czemu mają służyć, czyli służbie publicznej" - powiedziała Holland.

Przygotowana przez twórców propozycja nowego ładu w mediach publicznych zakłada m.in. likwidację abonamentu rtv, a w zamian wprowadzenie opłaty w wysokości 8 zł miesięcznie, która byłaby wnoszona przez niemal każdą pracującą osobę, z wyjątkiem najuboższych. Jej ściąganiem miałby się zająć Urząd Skarbowy, poprzez podatek PIT.

Projekt reformy mediów zakłada też odebranie Krajowej Radzie Radiofonii i Telewizji kompetencji wyboru rad nadzorczych TVP i Polskiego Radia. Tym - między innymi - miałby się zajmować Komitet Mediów Publicznych - rodzaj rady programowej tych mediów. Komitet ma składać się z 50 osób, wylosowanych spośród 250-osobowego zasobu kadrowego, do którego członków wskazują organizacje pozarządowe, organizacje twórców, dziennikarzy, konferencje rektorów szkół wyższych i artystycznych oraz różne organizacje samorządowe.

Taki komitet wybierałby - w formie otwartego konkursu - siedmioosobową Radę Mediów Publicznych. Rada - według projektu - ma odpowiadać za strategię, podział pieniędzy z opłaty audiowizualnej oraz wybierać - na zasadzie otwartych konkursów - dyrektorów jednostek mediów publicznych, czyli jednoosobowe zarządy radia i telewizji.

Dodatkowo, każdy program wytworzony przez media publiczne ma być bezterminowo dostępny na platformie mediów publicznych, której utworzenie jest ważnym założeniem projektu.

Komitet Obywatelski Mediów Publicznych to inicjatywa ludzi kultury i nauki, zainicjowana podczas wrześniowego Kongresu Kultury w Krakowie. Tworzy go kilkadziesiąt osób, a w skład Rady Patronackiej Komitetu wchodzą: Magdalena Abakanowicz, Maria Janion, Wojciech Kilar, Janusz Krasny-Krasiński, Olga Lipińska, Adam Myjak, Wiesław Myśliwski, Krzysztof Penderecki, Witold Sobociński, Wisława Szymborska, Andrzej Wajda, Krystyna Zachwatowicz, Krzysztof Zanussi. (PAP)

js/ wkr/ jra/

wiadomości
pap
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
PAP
KOMENTARZE
(0)