Premier Donald Tusk - jak sam powiedział - postara się wziąć udział w piątek w zakończeniu kampanii kandydata PO na prezydenta Bronisława Komorowskiego, ale nie jest pewien czy "logistycznie da radę" to zrobić, ponieważ tego dnia będzie z wizytą w Lanckoronie.
Premier - który w czwartek przebywa w Brukseli, gdzie weźmie udział w szczycie UE - na pytanie dziennikarzy, czy weźmie udział w piątek w zakończeniu kampanii Komorowskiego, które odbędzie się w Trójmieście, odpowiedział: "postaram się".
"Chcę być ostrożny, ponieważ będę w piątek w Lanckoronie i tam mam mieć pierwsze spotkanie ze wszystkimi poszkodowanymi, żeby porozmawiać o kwestiach przesiedlenia ze zboczy gór na tereny bezpieczniejszy. Jeśli zdążę, to oczywiście będę (na zakończeniu kampanii Komorowskiego), ale nie jestem pewien, czy logistycznie dam radę" - powiedział Tusk.
Lanckorona znalazła się na liście MSWiA gmin szczególnie poszkodowanych przez tegoroczną powódź. Osuwająca się ziemia sprawiła, że w Lanckoronie do użytku nie nadaje się ok. 70 budynków. W wyniku zniszczeń domów przez osuwiska trzeba będzie - według przewidywań wojewody małopolskiego - zbudować w innym miejscu dwie małe wioski, bo badania geologiczne na największym osuwisku wykluczają odbudowę na tym terenie.
Tusk pytany w czwartek, czy spotkał się niedawno z kandydatem na prezydenta i byłym politykiem PO Andrzejem Olechowskim (o czym napisał w czwartek "Dziennik Gazeta Prawna") i nakłaniał go do rezygnacji z kandydowania na rzecz Komorowskiego powiedział, że rozmawiał z Olechowskim "po dłuższej przerwie" i była to dla niego "miła i ciekawa rozmowa".
"Ale pan Olechowski od razu na początku rozmowy powiedział, że jest zdeterminowany, żeby walczyć o prezydenturę, w związku z tym, to nie było tematem naszej rozmowy" - dodał premier.
Z kolei na pytanie o dobry wynik w sondażach przedwyborczych kandydata SLD Grzegorza Napieralskiego i ewentualne zagrożenie dla Platformy ze strony lewicy w wyborach parlamentarnych stwierdził, że nie sądzi, aby "istniało zagrożenie ze strony SLD wygraniem wyborów prezydenckich i w przyszłości parlamentarnych".
"Raczej odnoszę wrażenie, że dochodzi do naturalnego wyrównywania poziomów poparcia dla partii politycznych i dla kandydatów w wyborach prezydenckich. Jak przyjrzymy się temu co się stało w ostatnich miesiącach, to tak jakby wracało do pewnego stanu dla nas - z punktu widzenia PO - nie najgorszego, czyli z roku 2007, z czasów ostatnich wyborów parlamentarnych" - powiedział Tusk.(PAP)
mrr/ mok/ mow/