Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na

Premier Donald Tusk w Lanckoronie

0
Podziel się:

#
dochodzą kolejne informacje z wizyty premiera w Lanckoronie
#

# dochodzą kolejne informacje z wizyty premiera w Lanckoronie #

18.06. Lanckorona (PAP) - Premier Donald Tusk odwiedził w piątek Lanckoronę (Małopolska). Jak mówił chciałby, aby właśnie ta gmina była modelem dobrego i skutecznego działania po klęsce powodzi, czy towarzyszącej jej klęsce osuwiskowej.

Razem z szefem MSWiA Jerzym Millerem i władzami gminy Tusk oglądał w piątek rano w Lanckoronie grunty przeznaczone pod budowę nowych osiedli mieszkaniowych. Była to jego druga wizyta w gminie zniszczonej wskutek osuwisk.

Podczas spotkania z mieszkańcami Tusk podkreślił, że gmina Lanckorona to miejsce, gdzie "widać było wyraźnie, że pomoc, jaką oferujemy terenom poszkodowanym przez powódź, może być zwielokrotniona, jeśli się dołoży do niej dobra energia ludzi, którzy są na miejscu". "Czasami łatwiej jest odbudować zniszczony dom, niż poczucie wspólnoty, optymizm, czy nadzieję" - ocenił premier.

"Było dla mnie rzeczą bardzo ważną, byśmy po tej strasznej powodzi nie opuścili rąk" - podkreślił. Jak mówił, usuwanie skutków powodzi to nie tylko kwestia pieniędzy, choć one są też bardzo potrzebne, ale potrzebne są też - dodał - "serce i energia".

Tusk przypomniał, że Rada Ministrów wyznaczyła 14 miejsc w Polsce do specjalnej pomocy rządowej w związku z powodzią. Premier mówił, że rząd chce, by "Lanckorona była światłem dla ludzi, że z takiego nieszczęścia można wyjść nawet na plus". "I nie tylko dlatego, że przychodzi pomoc rządowa, ale głównie dlatego, że ludzie odnajdują w sobie nadzwyczajną siłę i potrafią z tej pomocy skorzystać tak, że w pewnym momencie, zobaczycie, że jest lepiej niż było przedtem" - powiedział Tusk.

Jak mówił, choć dziś wielu poszkodowanym wydaje się to mało prawdopodobne wyjście z nieszczęście jest możliwe. "Lanckoronę przygotowaliśmy jako taki swego rodzaju poligon" - powiedział. "Lepiej w takim miejscu, gdzie ludziom chce się coś robić, przygotować taki model i później przekonać innych w Polsce, że on działa" - dodał.

Premier podkreślił, że w "wielu miejscach w Polsce będziemy musieli podejmować wspólnie z mieszkańcami decyzję o tym, że ich miejsce zamieszkania będzie gdzie indziej" ze względu na zagrożenie osuwiskami lub ponownym zlaniem. "Ale najważniejsze jest odbudować wspólnotę" - podkreślił Tusk. Dodał, że nie może być tak, że teren, na którym nie można budować, opuści połowa ludzi, a połowa zostanie.

W Lanckoronie po ulewnych deszczach z powodu osuwisk zniszczonych zostało 90 domów. 40 będzie musiało być rozebranych, co do 27 z nich Inspektorat Nadzoru Budowlanego wydał już decyzję, że nie nadają się do zamieszkania. Gmina ma w Lanckoronie ok. 60 arów gruntu, w tym ponad 20 arów kościelnych na wybudowanie 20 domków w zabudowie szeregowej, a w pobliskim Izdebniku kolejnych 30 arów na 10 domków.

Władze gminy proponują poszkodowanym zamianę - przejmą działki zdegradowane, wyburzą domy, a ludziom oddadzą gotowe mieszkania. Pieniądze na budowę nowych osiedli są. Gmina otrzymała na ten cel 10 mln zł od rządu. Ok. 250 tys. to wpłaty od ludzi z całej Polski i z zagranicy, a 620 tys. zł przekazali członkowie PO.

"Jest realna szansa, że każdy, kto utracił dom czy działkę budowlaną, pod koniec przyszłego roku będzie mieszkał w nowym domu o standardzie podobnym do średniej tego, co straciliście" - zapowiedział Tusk.

Tłumaczył mieszkańcom, że z środków rządowych finansowana będzie budowa domów o średnim standardzie, a jeśli ktoś będzie chciał na odrębnej działce wybudować coś lepszego, to co ponad standard będzie musiał pokryć albo z ubezpieczenia, albo z własnych środków.

"Chcemy zapewnić wszystkim nie najgorszy pod względem i wyglądu i komfortu standard w 100 proc. sfinansowanych przez nas. Chodzi też o tych najmniej zasobnych, żeby oni w ciągu kilkunastu miesięcy znaleźć się w normalnym domu" - mówił Tusk.

Premier tłumaczył, że jeśli ktoś nie będzie się chciał przeprowadzić do nowej osady na wspólnej działce, nie będzie do tego zmuszany, ale na wybudowanie domu na innej działce dostanie tylko tyle, ile kosztował domu w osadzie. Podkreślił, że trzeba "dobrej energii" ludzi, by odbudować zniszczone w majowej i czerwcowej powodzi miejscowości.

"Jeśli jest tak jak ja myślę, że wasza społeczność potrafi to zrobić szybko i zgodnie, to będziecie bardzo dobrym przykładem dla tych, którzy tego nie potrafią" - mówił Tusk mieszkańcom Lanckorony. Zapewnił, że środków na odbudowę nie zabraknie.

Tusk podkreślał, że chce, by ludzie nie stracili na powodzi. "Ale też - mówię uczciwie - nie zarobią na powodzi" - zastrzegł. "Jak ktoś będzie chciał zarobić tu (w Lanckoronie), to będzie chciał wszędzie indziej w Polsce i wtedy popłyniemy nie z wodą, tylko z pieniędzmi już kompletnie" - mówił.

W ten sposób premier zareagował na opinię jednej z uczestniczek spotkania, starszej kobiety, która była zdania, że 300 tys. zł na samą budowę domu to za mało. Wcześniej kobieta uskarżała się, że ma jedynie 100 zł renty z KRUS-u. Tusk odpowiadał, że "nie może robić za rodzinnego księgowego i nie chce dopytywać o wysokość ubezpieczenia".

"Ja teraz pewne doradztwo finansowe pani proponuję, bo jeśli to jest 100 zł renty KRUS-owskiej i jeśli nie ma pani wielkotowarowego gospodarstwa (...), jak pani by się zastanowiła: jest decyzja, że wszystko jest do wysiedlenia, jeśli chodzi o pani budynki gospodarcze i dom, pani ma to wszystko ubezpieczone i pani bierze to ubezpieczenie, nie pytam ile, ale więcej niż 100 zł na pewno, i równocześnie ma pani miejsce do zamieszkania (...), tam przewidziany jest nieduży ogródek (...), to ma pani tak: domek w standardzie porównywalnym z tym, co pani miała, jakiś nieduży ogródek i oprócz tego ubezpieczenie za tamto (zniszczony dom), jakby było w 100 proc. zniszczone" - mówił Tusk.

"To nie jest tak źle" - stwierdził. Wtedy kobieta zapytała o możliwość wybudowania domu przez gminę na jej własnej działce. "Jeżeli ja mam działkę budowlaną, piękną uzbrojoną, w Lanckoronie, niech na mojej parceli wybudują mi dom" - mówiła.

"Ale czy to jest miejsce, które jest zagrożone?" - dopytywał premier. "Nie, w innym miejscu, 1,60 ha działka" - odpowiedziała kobieta, na co Tusk zareagował: "ooo, to nie jest tak źle, to ja widzę kochana, to jest tak: dom, zabudowania, ogród, działka uzbrojona w innym miejscu w Lanckoronie, ja nie zazdroszczę, ale ja mam mniejsze nieruchomości".

Tusk przyznał, że będzie możliwość budowy domu na własnej działce. "Taką propozycję mamy z grubsza przygotowaną" - dodał. "Jeśli pani będzie chciała postawić dom na własnej działce i traci pani to, co miała dotychczas, to sfinansujemy to w takiej wysokości, ile warte jest to średnie mieszkanie, które dajemy każdemu" - mówił.

Premier zastrzegł, że nie może być tak, że ktoś dostaje mieszkanie, czy domek o wartości około 300 tys. na działce, gdzie powstaje osada, a inna osoba mówi: "nie, mi to nie odpowiada wybudujcie mi dom na mojej działce za 1 mln zł".

"Wyliczymy jak wygląda średni koszt miejsca zamieszkania, które odpowiada dość wysokim standardom, wycenimy jaka jest tego wartość, jeśli ktoś nie chce tam mieszkać i buduje sobie dom na własnej działce, dostanie tyle, ile warte jest to mieszkanie i nic więcej" - powiedział Tusk.

"To jaki ten domek będzie za 300 tys., chyba kurnik?" - pytała starsza pani. "To ja pani powiem teraz coś zupełnie serio: ja chciałbym tu, na tym gruncie mieszkać w domu za 300 tys. zł, naprawdę" - odparł Tusk.

Wójt Lanckorony Zofia Oszacka podkreślała zwracając się do mieszkańców, że nie są sami. "Ja obiecuję wspólnie z panem premierem: to będzie prosta sprawa, to będzie bułka z masłem. Odbudujemy. Tylko nie wolno wam w to wątpić ani przez moment. Musimy być razem i działać razem" - mówiła Oszacka. Tusk zapewnił, że będzie namawiał firmy i instytucje, by nie zapomniały o powodzianach, gdy na zalanych terenach nie ma już wody i nie ma mediów.

Stanisław Jurek z Łaśnicy mówił podczas spotkania, że 80 proc. mieszkańców udało się przekonać do budowy osiedla, bo wiele osób jest w podeszłym wieku i nie da sobie rady z taką inwestycją - chodzi jednak o to, by rodziny mieszkały razem.

Jurek dodał, że warto rozważyć, czy ludzie mogliby do czasu wybudowania nowych domów mieszkać w uszkodzonych, ale nie grożących zawaleniem budynkach. Premier odparł, że decyzje dotyczące bezpieczeństwa mieszkańców powinni podejmować specjaliści - geologowie i inspektorzy nadzoru budowlanego.

Mieszkańcy skarżyli się, że nie wszyscy otrzymali zasiłki po 6 tys. zł, bo to urzędnicy zza biurka decydują, ile komu przyznać nie widząc nawet poszkodowanych. Narzekali też na opieszałość firm ubezpieczonych. Jedna z mieszkanek Podchybia podnosiła, że wciąż ma odcięty gaz i wodę. Premier podkreślił, że odbudowa infrastruktury powinna być priorytetem.

Jolanta Wójtowicz i jej rodzice z Podchybia stracili dom i prawie 40-arową działkę, w połowie budowlaną. "Mieszkamy u teściów" - mówiła dziennikarzom. "Nie wiemy, czy zaczną coś budować w tym roku. Ciężko jest znaleźć coś sensownego do wynajęcia" - mówiła dziennikarzom.

"Wybraliśmy możliwość zamieszkania w Izdebniku. Żebyśmy mieli to własne" - mówiła mama pani Jolanty Krystyna Musiał. Nie ukrywa, że cały czas i tak chodzą i oglądają, co dzieje się z ich starym domem. "Chcemy coś robić, a nie możemy. Chcemy gdzieś iść, a nie wiemy dokąd. Jesteśmy w pacie. Nie mam finansów. Trzeba czekać. Mieszkać nie wolno, bo zagrożenie. Ja się boję, że ludzie są zmęczeni psychicznie" - mówił Stanisław Jurek.(PAP)

wos/ hgt/ mok/ jbr/

wiadomości
pap
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
PAP
KOMENTARZE
(0)