Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na

Prezes NIK: pracownica Izby nie była dyskryminowana

0
Podziel się:

Prezes Najwyższej Izby Kontroli Mirosław
Sekuła zeznał w czwartek przed sądem, że pracownica Izby Danuta
Bodzek nie była dyskryminowana ani poddawana mobbingowi w pracy.
Bodzek pozwała prezesa za mobbing. Żąda przeprosin i pół miliona
zł odszkodowania.

Prezes Najwyższej Izby Kontroli Mirosław Sekuła zeznał w czwartek przed sądem, że pracownica Izby Danuta Bodzek nie była dyskryminowana ani poddawana mobbingowi w pracy. Bodzek pozwała prezesa za mobbing. Żąda przeprosin i pół miliona zł odszkodowania.

Kobieta uważa, że przejawem dyskryminacji i mobbingu w NIK są m.in. dwa wytoczone jej postępowania dyscyplinarne, odsunięcie jej od pracy kontrolera i skierowanie do prostych zadań, w których musi "zginać zszywki i numerować strony".

W czwartek Sąd Okręgowy w Warszawie przesłuchał obie strony konfliktu. Bodzek zeznała, że mobbing zaczął się z chwilą przeprowadzenia przez nią kontroli w stołecznym szpitalu przy ul. Niekłańskiej w 2002 r.

Wykryła wtedy nieprawidłowości we współpracy szpitala z instytucjami działającymi na jego terenie - m.in. Poradnią Chorób Sutka. Poradnię prowadziła - nie mając uprawnień do świadczenia usług zdrowotnych - firma Andrzeja K., byłego pracownika szpitala, w 2001 r. powołanego na prezesa Polfy Tarchomin. Odkryto też, że K. przez rok łączył stanowisko w Polfie z działalnością biznesową na Niekłańskiej, do czego nie przyznał się w oświadczeniu majątkowym.

Bodzek zeznała, że K. usiłował ją nakłonić do zatuszowania wyników kontroli - najpierw usiłował ją przekupić, potem groził. "Powiedział, że doskonale zna kierownictwo NIK i +polecę+ nie tylko ja, ale i kierownictwo delegatury w Warszawie" - powiedziała kobieta.

Po kontroli Andrzej K. złożył skargę do prezesa Sekuły, w której twierdził, że kontrola prowadzona była nierzetelnie, a Bodzek ujawniła informacje jej dotyczące m.in. ministerstwu zdrowia, choć nie miała takiego prawa. Po tym sygnale prezes zarządził w sprawie Bodzek postępowanie wyjaśniające, a potem dyscyplinarne.

Kobieta tłumaczyła w czwartek przed sądem, że zawiadomiła ministerstwo "w trosce o życie i zdrowie pacjentów", bo firma Andrzeja K. nie miała uprawnień do świadczenia usług medycznych. Utrzymywała też, że jej działanie nie było złamaniem tajemnicy kontroli - czego zabrania jej ustawa - lecz zasięgnięciem w resorcie dodatkowych informacji, do czego miała prawo.

Dodała, że w NIK wytoczono jej również drugie postępowanie dyscyplinarne dotyczące fałszowania dokumentów - jedna z sekretarek powiadomiła kierownictwo, że Bodzek nakłoniła ją do zmiany daty na notatce służbowej. Powódka utrzymuje, że sekretarka kłamie.

Prezes Sekuła zeznał przed sądem, że do żadnych przejawów dyskryminacji i mobbingu wobec Bodzek nie dochodziło. Dodał, że w 2005 r. kobieta była w pracy jedynie przez 14 dni, pozostałą część roku spędziła zaś na zwolnieniach bezpłatnych i urlopie. Prezes zaznaczył, że w tym czasie komisja dyscyplinarna 40 razy próbowała zająć się jej sprawą, lecz kobieta za każdym razem była nieobecna.

Odnosząc się do zarzutów stawianych mu przez Bodzek powiedział, że odsunięcie jej od pracy kontrolnej w NIK nie jest wynikiem dyskryminacji, lecz postępowań dyscyplinarnych - dodał, że pracownik nie może pełnić odpowiedzialnej funkcji, dopóki ciążą na nim ciężkie zarzuty złamania tajemnicy i fałszerstwa.

"Elementem szykanowania jest natomiast grożenie pracownikom i członkom komisji przez panią Bodzek" - dodał. Jego zdaniem, kobieta składa na innych pracowników skargi i zawiadomienia do prokuratury oraz "podważa ich kwalifikacje zawodowe i moralne".

Na pytanie sądu dlaczego NIK nie zawiadomił prokuratury o propozycji korupcyjnej skierowanej do Bodzek przez Andrzeja K. Sekuła odpowiedział, że w notatce służbowej kobieta napisała, że chodzić miało o "prezenty z Dalekiego Wschodu", podczas gdy później utrzymywała, że o pieniądze i mieszkanie.

Prezes dodał, że Bodzek miała możliwość samodzielnego sporządzenia zawiadomienia do prokuratury. "Uznałem więc, że w jej i w mojej ocenie takiej propozycji w rzeczywistości nie było" - powiedział.

Andrzej K. został jednak oskarżony przez Prokuraturę Rejonową Warszawa-Praga Północ w 2005 r. o próbę przekupienia kontrolerki oraz o groźby wobec niej. Proces czeka na swój termin; K. grozi do 10 lat więzienia.

Sąd będzie kontynuował sprawę Bodzek 30 sierpnia. Przesłuchani zostaną wtedy pierwsi świadkowie - pracownicy NIK. (PAP)

dnt/ plo/ tot/

wiadomości
pap
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
PAP
KOMENTARZE
(0)