Prezydent Brazylii, Luiz Inacio Lula da Silva, wyznał w czwartek podczas publicznej uroczystości, że ilekroć wsiada do samolotu, ogarnia go strach.
To uczucie, jak podkreślają brazylijskie media po wielkiej katastrofie lotniczej w Sao Paulo z ubiegłego tygodnia, podzielają miliony Brazylijczyków.
Lula, mówiąc o ciężkim kryzysie w brazylijskiej komunikacji lotniczej, przyznał, że boi się latać.
"Ilekroć zamykają się za mną drzwi samolotu, powierzam swój los Bogu, ponieważ on wie, że moje życie znalazło się w rękach pilota, maszyny, kontrolera ruchu powietrznego i czynników, które człowiek nie zawsze jest w stanie kontrolować".
Prezydent Brazylii przemawiał na uroczystości zaprzysiężenia nowego ministra obrony. Poprzedni podał się do dymisji, uznając swą część odpowiedzialności za katastrofę na lotnisku Congonhas w Sao Paulo, w której zginęło 200 osób.
Ministerstwu Obrony podlegają częściowo brazylijskie systemy kontroli lotów.
Przez 73 godziny po katastrofie władze brazylijskie nie wypowiadały się na temat katastrofy Airbusa A320 z 17 lipca i milczenie przerwał dopiero swą wypowiedzią telewizyjną dopiero prezydent Lula. W tym pierwszym wystąpieniu po katastrofie starał się uspokoić obawy Brazylijczyków.
Tymczasem po katastrofie na lotnisku Congonhas doszło do niezwykłej reakcji łańcuchowej. Wskutek zakłócenia rozkładu startów i lądowań, awarii elektryczności i wreszcie całkowitej awarii w nocy z 20 na 21 lipca centrali wojskowej w Manaus nad Amazonką kontrolującej wszystkie loty nad północną Brazylią, na niebie brazylijskim nastąpił całkowity chaos.
Połowa rejsów w całym kraju została odwołana, ruch powietrzny uległ kompletnej dezorganizacji. Wśród dziesiatków tysięcy podróżnych oczekujących na lotniskach brazylijskich zapanowała atmosfera irytacji i strachu.
W tej sytuacji doszło do odwołania dotychczasowego ministra obrony, Waldira Peresa, którego zastąpił Nelson Jobim.
Straty finansowe, które poniesie brazylijskie towarzystwo lotnicze TAM z powodu katastrofy Airbusa eksperci obliczyli na 2 miliardy dolarów.
Airbus A320 linii TAM lecący z Porto Alegre do Sao Paulo ze 187 osobami na pokładzie nie zdołał wyhamować na pasie startowym wielkiego lotniska Congonhas położonego w samym mieście i z szybkością 175 km na godzinę uderzył w terminal należący do TAM. Na ziemi zginęło 13 osób.(PAP)
ik/ kar/