Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na

Proces Milczanowskiego: zeznawali Kwaśniewski i Zimowski

0
Podziel się:

Postępowanie Andrzeja Milczanowskiego w
sprawie podejrzeń dotyczących Józefa Oleksego było jedynym
możliwym działaniem - uważa b. wiceminister spraw wewnętrznych
Jerzy Zimowski, który we wtorek zeznawał w procesie b. szefa MSW.
Według b. prezydenta Aleksander Kwaśniewskiego doszło wtedy do
sprowokowanego kryzysu politycznego.

Postępowanie Andrzeja Milczanowskiego w sprawie podejrzeń dotyczących Józefa Oleksego było jedynym możliwym działaniem - uważa b. wiceminister spraw wewnętrznych Jerzy Zimowski, który we wtorek zeznawał w procesie b. szefa MSW. Według b. prezydenta Aleksander Kwaśniewskiego doszło wtedy do sprowokowanego kryzysu politycznego.

Kwaśniewski i Zimowski zeznawali we wtorek jako jedni z ostatnich świadków w tajnym procesie b. szefa MSW oskarżonego o ujawnienie w 1995 r. tajemnicy państwowej w związku ze sprawą rzekomego szpiegostwa ówczesnego premiera Józefa Oleksego (SLD). 68-letni Milczanowski, któremu grozi do pięciu lat więzienia nie przyznaje się przed Sądem Okręgowym w Warszawie do zarzutu.

Według Kwaśniewskiego zarzuty Milczanowskiego wobec Oleksego były od początku nieusprawiedliwione, przesadzone i nieprawdziwe.

Zimowski, wiceminister spraw wewnętrznych w latach 1990-96, zaprzeczył, że oskarżenie Oleksego o to, że może być agentem obcych służb było spiskiem przygotowanym przez Milczanowskiego i innych ludzi.

"Moim zdaniem nie było spisku. Była za to bardzo trudna sytuacja po otrzymaniu informacji dotyczącej bezpieczeństwa państwa na najwyższym szczeblu. Był też trudny sposób procedowania i postępowania związanego z weryfikacją tej informacji. Była niemożność znalezienia przez długi czas jakichś rozwiązań, które pozwoliłyby na stanowcze decyzje" - mówił dziennikarzom Zimowski.

W jego ocenie Milczanowski zyskał pewność w sprawie Oleksego, w momencie, gdy zdecydował, że trzeba będzie w tej sprawie zawiadomić o przestępstwie. "Dopiero konsekwencją tej pewności Milczanowskiego było poinformowanie Sejmu, że minister w sprawie premiera powiadamia prokuratora wojskowego o przestępstwie" - wyjaśnił Zimowski.

W jego ocenie takie postępowanie było w tej sprawie jedynym możliwym działaniem. Zaznaczył, że sam ze sprawą Oleksego nie miał wiele wspólnego. "Koncentrowałem się na prowadzeniu ministerstwa, to było moje zadanie. Nie nadzorowałem służb specjalnych, nie znam się na nich" - powiedział.

Dodał, że miał głos doradczy w momentach, w których minister Milczanowski o to poprosił. "Były takie momenty, że jeśli minister potrzebował porozmawiać o jakiejś trudnej sprawie, kontaktował się ze mną, lub ministrem Jasikiem (gen. Henryk Jasik wówczas szef wywiadu UOP - PAP)" - powiedział.

Milczanowski odnosząc się do wypowiedzi b. prezydenta, który ocenił działania ministra jako sprowokowany kryzys polityczny, powiedział, że jest w tej sprawie zupełnie innego zdania. "Jeśli prezydent Kwaśniewski tak powiedział, to jest to twierdzenie całkowicie nieuzasadnione. Nie było to absolutnie działanie celowe i spiskowe. To było wypełnienie twardego, trudnego i niewdzięcznego obowiązku" - powiedział dziennikarzom Milczanowski.

Oleksy, występujący w sprawie jako oskarżyciel posiłkowy powiedział, że Kwaśniewski podczas tajnych zeznań mówił o swoich ocenach sytuacji politycznej i historycznej działań Milczanowskiego, który z innymi montował polityczną prowokację, w której ucierpiało jego dobre imię.

Prokuratura zarzuciła Milczanowskiemu, że 21 grudnia 1995 r. w Sejmie ujawnił tajemnicę państwową mówiąc posłom jako tzw. prezydencki szef MSW, iż ówczesny premier Józef Oleksy (SLD) był źródłem informacji dla wywiadu b. ZSRR, a później Rosji - m.in. podczas swych kontaktów z oficerem KGB Władimirem Ałganowem.

Inne zarzuty dotyczą bezprawnego - zdaniem prokuratury - powiadomienia o zarzutach wobec Oleksego przez Milczanowskiego ówczesnego prezydenta-elekta Aleksandra Kwaśniewskiego oraz marszałków Sejmu i Senatu, I prezesa Sądu Najwyższego, prezesa Trybunału Konstytucyjnego i prezesa Naczelnego Sądu Administracyjnego, a także szefa MSZ Władysława Bartoszewskiego.

Cała sprawa, ujawniona na kilka dni przed końcem kadencji prezydenta Lecha Wałęsy, wywołała wielki kryzys polityczny. Oleksy zaprzeczył, by był agentem, choć przyznał, że "biesiadował" z Ałganowem.

Na początku 1996 r. Oleksy podał się do dymisji, gdy prokuratura wojskowa wszczęła śledztwo w jego sprawie (wniósł o to 19 grudnia 1995 r. Milczanowski). W kwietniu 1996 r. umorzono je wobec niestwierdzenia przestępstwa szpiegostwa. Prokuratura podkreśliła, że materiały zebrane przez UOP nt. Oleksego można traktować "wyłącznie jako poszlaki". Do dziś nie wiadomo, kto był agentem KGB o kryptonimie Olin.

W 1996 r. rząd następcy Oleksego - Włodzimierza Cimoszewicza (SLD) opublikował w "Białej Księdze" wybór dokumentów sprawy Oleksego, aby dowieść bezpodstawności zarzutów wobec niego. Milczanowski uznał, że ujawniła ona mechanizmy działania polskiego wywiadu. Ówczesny szef MSW Zbigniew Siemiątkowski zapewniał, że nie zagroziło to interesom tajnych służb.

Warszawska prokuratura badała, czy Milczanowski przekroczył obowiązki służbowe, ujawniając tajemnicę państwową, jaką są informacje służb specjalnych o danej osobie. Prokuratura oparła się m.in. na sprawozdaniu sejmowej komisji nadzwyczajnej, która badała legalność działań w sprawie Oleksego. Według przyjętego w 1996 r. przez Sejm sprawozdania, działania w tej sprawie oficerów UOP oraz Milczanowskiego mogły naruszać prawo.

Śledztwo w sprawie Milczanowskiego pierwotnie umorzono w 1998 r., bo uznano, że minister może odpowiadać tylko przed Trybunałem Stanu. Oleksy odwołał się od tej decyzji do sądu, który w 2000 r. nakazał wznowić śledztwo. W 2001 r. Trybunał Konstytucyjny orzekł zaś, że minister może odpowiadać przed sądem karnym za przestępstwa popełnione w związku z zajmowanym stanowiskiem, jeśli Sejm nie postawi go przed Trybunałem Stanu. We wrześniu 2001 r. Sejm, większością głosów AWS i UW, zdecydował zaś o umorzeniu postępowania z wniosku posłów SLD o postawienie Milczanowskiego przed Trybunałem.

W maju 2002 r. prokuratura postawiła Milczanowskiemu formalne zarzuty. "Oskarżenie mnie uważam za przejaw zemsty ze strony SLD" - mówił Milczanowski. Zarzuty początkowo były tajne - prokuratura musiała je odtajnić.

Kolejna rozprawa - w maju. Możliwe, że dojdzie wtedy do zakończenia procesu, a sąd wysłucha końcowych mów stron. (PAP)

ago/ malk/ rod/

wiadomości
pap
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
PAP
KOMENTARZE
(0)