Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na

Proces policjantów, po interwencji których zmarł obywatel Niemiec

0
Podziel się:

Gazu nie można stosować w pomieszczeniach zamkniętych, dlatego rozpylenie
go w zamkniętym samochodzie było bardzo niebezpieczne - ocenił w środę lekarz otolaryngolog,
zeznający jako biegły w procesie białostockich policjantów, dotyczącym ich interwencji, zakończonej
śmiercią obywatela Niemiec.

Gazu nie można stosować w pomieszczeniach zamkniętych, dlatego rozpylenie go w zamkniętym samochodzie było bardzo niebezpieczne - ocenił w środę lekarz otolaryngolog, zeznający jako biegły w procesie białostockich policjantów, dotyczącym ich interwencji, zakończonej śmiercią obywatela Niemiec.

Zdarzenie miało miejsce w grudniu 2007 roku. Policjanci chcąc zmusić mężczyznę do otwarcia drzwi samochodu, wpuścili do środka gaz. Cudzoziemiec zmarł w wyniku obrzęku krtani. Dwaj funkcjonariusze odpowiadają przed Sądem Rejonowym w Białymstoku za przekroczenie uprawnień, a jeden z nich także za nieumyślne spowodowanie śmierci cudzoziemca. Nie przyznają się do zarzutów.

Otolaryngolog mówił w środę przed sądem, że samochód ma tak małą kubaturę, iż użycie w nim gazu znacznie zwiększa niebezpieczeństwo. Jak ocenił, obrzęk krtani może powstać już w kilka-kilkanaście sekund po użyciu gazu. W jego opinii, reakcja Niemca mogła być nasilona w związku z tym, że miał on katar sienny (który ma podłoże alergiczne). "Do obrzęku doszłoby i tak, mimo kataru, ale może nie w tak szybkim czasie" - dodał lekarz.

Pytany przez obrońców, czy zgon to typowa sytuacja w takich okolicznościach powiedział, że nie, ale w medycznych publikacjach opisywane były takie przypadki. Dodał także, że osoba dusząca się może zachowywać się jak chora psychicznie, wykonywać nieskoordynowane ruchy itp.

Sąd wysłuchał też opinii biegłej z zakresu medycyny sądowej. "Mężczyzna szybko opuścił samochód (po użyciu gazu - przyp. PAP), bo zaczął się dusić. Walczył o życie" - mówiła lekarka.

Wezwany też został na świadka policjant, z którym w dniu interwencji konsultowała się dyżurna komendy miejskiej, poinformowana o tym, że patrol policji ma do czynienia z niejasnym zachowaniem mężczyzny w zamkniętym samochodzie. Jak przyznał, radził wówczas wpuścić gaz do środka przez jakiś otwór, np. wentylację. Mówił, że nie widział innej możliwości zmuszenia kierowcy do otwarcia drzwi.

Sąd dopytywał świadka czy zna wytyczne komendanta głównego policji dotyczące m.in. używania gazu. Ten odparł, że w tym dokumencie nie ma mowy o zakazie takiego użycia. Zapytany o możliwość wybicia szyby powiedział, że w wytycznych nie ma takich wskazań i dodał, że wybicie szyby mogłoby zranić mężczyznę.

Sąd odroczył sprawę do końca października, bo po raz drugi nie stawił się ostatni ze świadków. Sąd zapowiedział, że jeżeli nie przedstawi on zaświadczenia lekarskiego od uprawnionego lekarza, zarządzi jego przymusowe doprowadzenie na rozprawę.

Interwencja z 14 grudnia 2007 roku rozpoczęła się od prośby dyspozytora komunikacji miejskiej, bowiem nieprawidłowo zaparkowany samochód blokował pętlę autobusową. Na miejsce przyjechał policyjny patrol. W zamkniętym samochodzie siedział młody mężczyzna i - jak relacjonowali wówczas funkcjonariusze policji z patrolu - nie reagował i nie chciał otworzyć drzwi.

Policjanci użyli gazu przez uchyloną szybę. Mężczyzna wzburzony wysiadł z auta i - według relacji funkcjonariuszy - rzucił się na policjantów.

Po szamotaninie założono mu kajdanki. Leżący na ziemi mężczyzna nagle zasłabł i stracił przytomność. Policjanci próbowali go reanimować, wezwali karetkę. Mężczyzna zmarł - okazało się, że wskutek użycia przez policjantów gazu miał obrzęk krtani i udusił się.(PAP)

rof/ wkr/ mow/

wiadomości
pap
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
PAP
KOMENTARZE
(0)