Trwa ładowanie...
Notowania
Przejdź na

Proces ws. Grudnia 1970 r. - zeznawali kolejni świadkowie

0
Podziel się:

Kilku kolejnych świadków zeznawało w
poniedziałek w procesie o "sprawstwo kierownicze" masakry
robotników Wybrzeża w grudniu 1970 r., w którym głównym oskarżonym
jest ówczesny szef MON Wojciech Jaruzelski.

Kilku kolejnych świadków zeznawało w poniedziałek w procesie o "sprawstwo kierownicze" masakry robotników Wybrzeża w grudniu 1970 r., w którym głównym oskarżonym jest ówczesny szef MON Wojciech Jaruzelski.

Do przesłuchania przez Sąd Okręgowy w Warszawie pozostało dwudziestu kilku świadków z ponad 1000 zgłoszonych przez prokuraturę w akcie oskarżenia. Być może ich przesłuchania zakończą się jeszcze przed wakacyjną przerwą - tylko w maju ma się odbyć dziewięć rozpraw.

Obrona może jeszcze złożyć wnioski dowodowe; PAP dowiedziała się, że jednym z nich będzie wniosek o powołanie przez sąd biegłego z dziedziny prawa konstytucyjnego na okoliczność zakresu odpowiedzialności szefa MON i wicepremiera PRL.

Jerzy W., ówczesny słuchacz podoficerskiej szkoły milicji w Słupsku, zeznał, że rozpraszał pod dworcem w Gdańsku tłum atakujący milicję kamieniami. Zapewnił, że nie używano tam broni palnej, lecz tylko pałek i gazu łzawiącego. Następnego dnia wraz z innymi milicjantami blokował bramę gdańskiej stoczni; nie pamiętał, czy tam strzelano.

"Ja w grudniu 1970 r. nie użyłem broni palnej" - powiedział Jerzy W. Przyznał, że w Gdyni widział, jak strzelali inni funkcjonariusze, po których strzałach na bruk padały osoby cywilne. "Tłum atakował, a milicjanci czuli się zagrożeni" - oświadczył świadek, twierdząc że strzelali oni w górę. "Widziałem też, jak upadł milicjant po strzale z wieży kościelnej" - dodał.

Świadek Edward P., który w 1970 r. był cywilnym pracownikiem MO w Szczecinie, zeznał że był w komendzie MO, gdy tłum zaatakował i podpalił gmach. Powiedział, że już po wygaszeniu pożaru (spaliło się milicyjne kasyno), słyszał wystrzały, ale nie widział ani kto strzelał, ani też osób rannych. Dodał, że jego żona poroniła, gdy w tramwaju, którym jechała, wybuchła panika po tym, jak młodzi ludzie wrzucili do niego świece dymne.

W procesie trwającym od października 2001 r. pozostało tylko pięciu podsądnych: ówczesny szef MON 86-letni gen. Jaruzelski (nie było go w sądzie; jest po kolejnej operacji), wicepremier PRL 76- letni Stanisław Kociołek oraz trzej dowódcy jednostek wojska tłumiących robotnicze protesty. Odpowiadają z wolnej stopy; grozi im dożywocie. Od pięciu lat trwają przesłuchania świadków: robotników, żołnierzy i milicjantów.

Według oficjalnych danych, w grudniu 1970 r., podczas tłumienia przez milicję i wojsko robotniczych protestów przeciw drastycznym podwyżkom cen, zginęły 44 osoby. W PRL nikogo nie pociągnięto za to do odpowiedzialności. W 1995 r. do Sądu Wojewódzkiego w Gdańsku trafił akt oskarżenia przeciw 12 osobom. Sąd w Gdańsku zebrał się po raz pierwszy w 1996 r., jednak proces długo nie mógł ruszyć: nie stawiali się oskarżeni, tłumacząc się złym stanem zdrowia i podeszłym wiekiem (niektórych wyłączono z procesu). Gdański proces zaczął się w czerwcu 1998 r. W 1999 r. przeniesiono go do Warszawy.(PAP)

sta/ pz/ mhr/

wiadomości
pap
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
PAP
KOMENTARZE
(0)