Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na

Prof. Wołos: reprezentacja polskiej nauki w Rosji powinna być większa

0
Podziel się:

Profesor Mariusz Wołos, szef Stacji Naukowej Polskiej Akademii Nauk (PAN) w
Moskwie, uważa, że zadeklarowaną przez premiera Rosji Władimira Putina w Gdańsku gotowość do
szerszego otwarcia dla historyków z Polski dostępu do rosyjskich archiwów należy wykorzystać do
zwiększenia reprezentacji polskiej nauki w Rosji.

Profesor Mariusz Wołos, szef Stacji Naukowej Polskiej Akademii Nauk (PAN) w Moskwie, uważa, że zadeklarowaną przez premiera Rosji Władimira Putina w Gdańsku gotowość do szerszego otwarcia dla historyków z Polski dostępu do rosyjskich archiwów należy wykorzystać do zwiększenia reprezentacji polskiej nauki w Rosji.

"Niemcy mają w Moskwie swój Niemiecki Instytut Historyczny. Taką samą placówkę mają też w Warszawie. W moskiewskim instytucie pracuje kilkunastu historyków niemieckich i rosyjskich, zajmujących się historią stosunków niemiecko-rosyjskich" - zauważył prof. Wołos w rozmowie z PAP.

"W Moskwie oba kraje mają około 100 ludzi - Niemców i Rosjan - którzy zajmują się poszerzaniem kontaktów naukowych między obu krajami. A my mamy w Moskwie trzy osoby. To nie jest właściwa proporcja. Niech to będzie przynajmniej 100 do 20" - wskazał.

"Czy nasze interesy naukowe, zwłaszcza w dziedzinie nauk humanistycznych, przede wszystkim - historii, są mniejsze od interesów niemieckich?" - zapytał polski historyk.

Wołos wyjaśnił, że w wypadku dostępu do archiwów w Rosji problemem jest nie tyle stan prawny, ile stan faktyczny. "Nie ma przeciwwskazań prawnych w udostępnianiu archiwów. Są natomiast różne ograniczenia" - wskazał.

"Rosyjskie archiwa - generalnie - są otwarte. Jeśli jednak pójdzie się - na przykład - do archiwum Ministerstwa Spraw Zagranicznych Federacji Rosyjskiej, w którym przechowywane są dokumenty z okresu międzywojennego, i poprosi o dokumenty, to nie dostanie się inwentarza. A bez inwentarza jest się skazanym na łaskę i niełaskę rosyjskiego archiwisty, który przyniesie to, co chce. Nigdy nie będzie wiadomo, czego nie przyniósł. Bo bez inwentarza nie ma możliwości zweryfikowania tego" - powiedział szef Stacji Naukowej PAN w Moskwie.

Według niego, "zdarza się, że historyk jest wpuszczany do archiwum, jednak słyszy tam, iż jego temat nie jest profilowany do tamtejszych zbiorów i nie dostaje zgody na dostęp do akt". "A jak nie ma się zgody, nie otrzyma się inwentarza" - zaznaczył.

"Bywa też tak, że nawet jak dostanie się inwentarz, to okaże się, iż jest on zapełniony białymi plamami, bo niektóre teczki są z niego wymazane. I też nie wie się, co w tych teczkach jest; czego nie można otrzymać. Dzieje się tak - na przykład - w Rosyjskim Państwowym Archiwum Wojskowym" - wyjaśnił.

Wołos podkreślił, że wszystko to zależy od bardzo wielu kwestii. "Przede wszystkim - jakie to jest archiwum. Do niektórych archiwów polscy historycy w ogóle nie mają dostępu. Do innych dostęp mają faktycznie ograniczony. A niektóre są otwarte. Na przykład - Rosyjskie Państwowe Archiwum Historii Społecznej i Politycznej. To tam są archiwa Kominternu i Komunistycznej Partii Polski. One są dostępne. Są tam też archiwa niektórych polityków - Stalina, archiwum Mołotowa, dokumenty Politbiura. Można z nich korzystać" - powiedział.

Wśród archiwów niedostępnych dla polskich badaczy szef Stacji Naukowej PAN w Moskwie wymienił przede wszystkim Archiwum Prezydenta FR. "Nie znam polskiego naukowca, a przynajmniej nikt z polskich badaczy się na to nie powołuje, który badałby - na przykład - Archiwum Prezydenta FR na Kremlu. A w wypadku historii XX wieku jest to jedno z najważniejszych archiwów na świecie" - podkreślił.

Wołos wyjaśnił także, iż dostęp do archiwów w Rosji regulowany jest ustawami Dumy Państwowej, izby niższej rosyjskiego parlamentu, oraz rozporządzeniami ministrów.

"Niektóre z tych archiwów - to archiwa resortowe. W przeciwieństwie do tego, co jest w Polsce. Na przykład - Archiwum Polityki Zagranicznej FR podlega ministrowi spraw zagranicznych, Archiwum Federalnej Służby Bezpieczeństwa - dyrektorowi FSB, itd. To w tych archiwach jest najtrudniej. Łatwiejszy jest dostęp do archiwów, które nie są związane z jakimś konkretnym resortem" - wskazał.

W ocenie polskiego historyka, "dużo łatwiej jest też dotrzeć to archiwaliów wcześniejszych, na przykład z XIX wieku, a nawet początku XX wieku". "Z międzywojniem to już różnie bywa. Zasadniczo jeszcze jest dostępne. Natomiast z II wojną i z okresem po II wojnie są już bardzo poważne problemy" - powiedział.

Wołos ocenił, że dla Polski najważniejsze są akta katyńskie. "My tej dokumentacji w całości nie widzieliśmy. Nie mieliśmy wglądu do teczek osobowych oficerów. Nie widzieliśmy też akt śledztwa, bo to, co nam pokazano, to były praktycznie wycinki z prasy" - wskazał.

Polski historyk podkreślił, że zasygnalizowane problemy dotyczą w dużej mierze również jego rosyjskich kolegów. "Historycy rosyjscy też nie wszędzie są wpuszczani. Nikt chyba jeszcze nie oglądał całości dokumentów w Archiwum Polityki Zagranicznej FR na temat rozgrywki dyplomatycznej w latach 1938-39. Tego nigdy do końca nie otworzono. Dokumenty dotyczące tej problematyki mogą też być w Archiwum Prezydenta FR" - oświadczył.

"Otwarcie dostępu do tej dokumentacji byłoby wartością samą w sobie, i to nie tylko dla polskich historyków" - dodał.

"Słowem, rzecz nie w uregulowaniach prawnych, lecz w stanie faktycznym. I woli politycznej" - podsumował szef Stacji Naukowej PAN w Moskwie.

Jerzy Malczyk (PAP)

mal/ mc/ abe/ gma/

wiadomości
pap
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
PAP
KOMENTARZE
(0)