Trwa ładowanie...
Notowania
Przejdź na

Prokuratura zbada, czy dzieci w Czyżewie są w szkole bezpieczne

0
Podziel się:

Prokuratura zbada, czy w szkole podstawowej w Czyżewie Osadzie (Podlaskie)
grupie dzieci uniemożliwiana jest nauka, czyli wypełnianie obowiązku szkolnego. Takie zawiadomienie
złożyli ich rodzice, bo w klasie jest chłopiec, którego zachowanie uważają za niebezpieczne.

Prokuratura zbada, czy w szkole podstawowej w Czyżewie Osadzie (Podlaskie) grupie dzieci uniemożliwiana jest nauka, czyli wypełnianie obowiązku szkolnego. Takie zawiadomienie złożyli ich rodzice, bo w klasie jest chłopiec, którego zachowanie uważają za niebezpieczne.

Zawiadomienie trafiło do Prokuratury Rejonowej w Wysokiem Mazowieckiem. Rodzice - nie podając kwalifikacji prawnej - piszą w nim o "zmuszaniu do popełnienia przestępstwa niespełniania obowiązku szkolnego" przez ich dzieci. Uważają bowiem, że dyrekcja szkoły nie stara się zapewnić bezpieczeństwa w klasie ich dzieciom.

Zastępca szefa wysokomazowieckiej prokuratury Joanna Gołaszewska powiedziała we wtorek PAP, że na razie trudno ocenić, czy będzie wszczęte śledztwo. "Musimy przeanalizować treść tego zawiadomienia i zakwalifikować zdarzenie" - dodała. Na postępowanie sprawdzające prokuratura ma 30 dni. Potem może ewentualnie wszcząć śledztwo.

Problem z 9-latkiem w klasie trzeciej szkoły w Czyżewie Osadzie zaczął się w klasie pierwszej, gdy okazało się, że chłopiec odstaje od innych dzieci w grupie. Uczeń nie nadąża bowiem za innymi dziećmi z programem szkolnym, a gdy przestaje się skupiać i nudzi się, zaczyna być agresywny wobec innych dzieci. "Poziom dojrzałości dziecka nie jest rozpatrywany na tym etapie kształcenia" - tłumaczy dyrektor szkoły Anna Sienicka.

Rodzice chłopca uważają tymczasem, że nie ma z nim takiego problemu. Nie podejmują więc decyzji np. o nauczaniu indywidualnym.

W miniony piątek rodzice innych dzieci z klasy postanowili nie puścić ich do szkoły. W poniedziałek było podobnie, ale udało się dojść do porozumienia z dyrekcją szkoły. Od wtorku w klasie na lekcjach są jednocześnie dwie nauczycielki, z których jedna zajmuje się wyłącznie uczniem, z którym są problemy.

"Takie rozwiązanie to ewenement chyba w skali kraju" - mówi dyrektor Sienicka. Dodatkowy nauczyciel, to stażysta na pół roku z urzędu pracy, ze stosownym wykształceniem i przygotowaniem pedagogicznym.

Pierwszego dnia rozwiązanie zdało egzamin. Nauczycielka zajmująca się uczniem siedziała z nim w ławce, gdy trzeba było (kiedy nie wykazywał zainteresowania), wychodziła z nim z sali do świetlicy.

Nauczyciele ze szkoły mówią, że to "rozwiązanie sytuacyjne" i przejściowe, w oczekiwaniu na decyzję sądu rodzinnego w Wysokiem Mazowieckiem. Od roku leży tam bowiem wniosek szkoły o tzw. wgląd w sytuację rodzinną dziecka, ale sprawa - choć kilka rozpraw odbyło się - wciąż nie jest zakończona.

Dyrektor Sienicka pojechała we wtorek do ministerstwa sprawiedliwości z prośbą o pomoc w przyspieszeniu tej sprawy w sądzie i złożyła tam stosowny wniosek. Podobny, w sądzie w Wysokiem Mazowieckiem, złożyli też we wtorek rodzice. O sprawie wie również Rzecznik Praw Dziecka.

Szkoła twierdzi, że wniosek trafił do sądu dopiero wtedy, gdy w żaden sposób nie można było dojść do porozumienia z rodzicami 9-latka. A bez ich zgody szkoła nie ma możliwości podjęcia decyzji wobec dziecka.

"Chcielibyśmy uzyskać informacje o stanie zdrowia dziecka i wskazówki, jak to dziecko ma dalej funkcjonować, jaka forma nauczania byłaby dla dziecka najlepsza" - powiedziała Sienicka. Poinformowała, że wniosek dotyczył wglądu w sytuację rodzinną dziecka, natomiast sądowe wezwania przychodzące do szkoły mówią o ograniczeniu praw rodzicielskich. (PAP)

rof/ abe/ woj/

wiadomości
pap
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
PAP
KOMENTARZE
(0)