Szefowie MSZ Polski i Szwecji Radosław Sikorski i Carl Bildt udają się we wtorek z dwudniową wizytą do Gruzji. Na finiszu kampanii wyborczej przed wyborami parlamentarnymi w tym kraju spotkają się z władzami i przedstawicielami opozycji.
"Rozmowy poświęcone będą głównie stosunkom Tbilisi z Unią Europejską oraz przygotowaniom do wyborów parlamentarnych w tym kraju, które zaplanowane są na pierwszego października" - powiedział w poniedziałek PAP rzecznik MSZ Marcin Bosacki.
Sikorski i Bildt spotkają się z prezydentem Gruzji Micheilem Saakaszwilim, ministrem spraw zagranicznych Grigolem Waszadze, a także ministrem stanu ds. integracji europejskiej i euroatlantyckiej Tornike Gordadze; wezmą też udział w dorocznej naradzie ambasadorów Gruzji.
W trakcie wizyty przewidziane jest także spotkanie z przedstawicielami gruzińskiej opozycji. Rzecznik MSZ zwrócił uwagę, że jest to dobrym zwyczajem podczas tego rodzaju wizyt, zwłaszcza składanych na krótko przed wyborami.
Wizyta szefów dyplomacji dwóch krajów UE ma z jednej strony pokazać, że Unia nie chce zostawiać Gruzji samej, zwłaszcza w kontekście zakusów Rosji do ingerowania w wewnętrzne sprawy tego kraju, a z drugiej dać sygnał obecnemu prezydentowi, że nie będzie tolerancji dla ewentualnych nadużyć podczas wyborów.
Analitycy zwracają uwagę, że wybory będą testem stabilności i dojrzałości gruzińskiego państwa i systemu politycznego, sprawdzającym m.in. rzeczywiste przywiązanie obozu rządzącego do idei demokracji.
"Gruzja jest jednym z państw należących do Partnerstwa Wschodniego. Nie tylko Polska, ale UE jako całość wspiera wszelkie procesy, które mają służyć zbliżeniu tego kraju z Unią, w tym oczywiście konsolidacji bądź ugruntowania procedur demokratycznych" - podkreślił Bosacki.
Wybory, wyznaczone na 1 października, mogą okazać się jednymi z najważniejszych w najnowszej historii Gruzji. Panujący od 2003 r. Saakaszwili musi oddać prezydencką władzę w 2013 r., kiedy kończy się jego druga i ostatnia kadencja. Ale 44-letni przywódca Rewolucji Róż z 2003 r. już w 2010 r. zmienił konstytucję, tak by Gruzja przekształciła się z prezydenckiej w republikę parlamentarną, rządzoną przez premiera.
Jeśli jego partia wygra w październiku wybory, Saakaszwili będzie mógł dalej rządzić jako premier, powtarzając rosyjski scenariusz Władimira Putina. Taki scenariusz stawiałby go jednak w niekorzystnym świetle w oczach Zachodu.
Jeśli jednak przegra, będzie się musiał pożegnać z władzą. Odebrać mu ją chce 56-letni Bidzina Iwaniszwili, najbogatszy Gruzin z majątkiem szacowanym na ponad 6 mld dolarów. Jesienią założył partię "Gruzińskie marzenie" i zapowiedział, że wygra parlamentarne wybory i odbierze Saakaszwilemu władzę.
Sikorski i Bildt podczas wizyty odwiedzą również sztab Europejskiej Misji Obserwacyjnej monitorującej sytuację na tymczasowej linii administracyjnej między Gruzją a separatystycznymi prowincjami Abchazją i Osetią Południową.
Ministrowie będą też rozmawiać o incydencie, do którego doszło w zeszłym tygodniu, kiedy to w starciach w pobliżu granicy gruzińsko-rosyjskiej zginęło kilkanaście osób.
Analitycy oceniali, że strzelanina może zwiększyć napięcie między Rosją a Gruzją, które utrzymuje się od pięciodniowej wojny w sierpniu 2008 roku o separatystyczny region Gruzji - Osetię Południową.
W następstwie wojny ta republika i drugi region separatystyczny - Abchazja - ogłosiły niepodległość. Uznała ją Rosja, poza nią jedynie Wenezuela, Nikaragua i Nauru. Reszta świata uważa republiki za części Gruzji.(PAP)
stk/ par/ gma/